Kolejny wpis z serii o historii pieniądza kruszcowego na kolumnie autorskiej @Enemy o historii monetarnej. Linki do cz. I, cz. II i cz. III. Wszelkie opinie, przemyślenia i sugestie bardzo mile widziane. Wszelkie prawa zastrzeżone. Poniższy tekst jest w oryginale, jaki podesłał autor.
Kontakt z autorem: enemyptbae@gmail.com
Tytułem wstępu
Pod koniec poprzedniej części obiecałem wam smoki, księżniczki, rycerzy i królów. Niestety – smoki wyzdychały z głodu i żalu, bo księżniczki dawały byle komu. Księżniczki pozamieniały się w wiedźmy i spalono je na stosach. Dzielni rycerze okazali się tępakami umiejącymi tylko mieczem machać i poszli w odstawkę, a mądrych monarchów obalił socjalizm. Pozostaje mi wiec pociągnąć dalej temat historii pieniądza kruszcowego. W poprzedniej części wszedłem trochę za bardzo w strefę numizmatyki – niestety, ale że źródeł czy opracowań dotyczących wczesnego średniowiecza czyli wieków ciemnych, nie da rady wycisnąć wiele. Postaram się wynagrodzić wam to w tej części.
Niniejszy artykuł poświęcony jest średniowieczu europejskiemu, już po tym jak wyodrębniliśmy z niego wieki ciemne. Jako ramy czasowe użyjemy z jednej strony początków wydobycia srebra w kopalni Rammelsberg (okolice 968 r.) a jako datę końcową moment, w którym pewien Genueńczyk w służbie Ich Hiszpańskich Królewskich Mości stanął noga na suchym ladzie, będąc świecie przekonanym że dotarł do Indii. Jak zawsze pojawi się kilka wybiegających w przyszłość dygresji, a to celem wkomponowania w większą całość. Zajmiemy się także zaczątkami rachunkowości.
W naszych rozważaniach o roli złota i srebra w historii dobiegamy powoli do końca cyklu. W planach jest jeszcze Polska Piastowsko – Andegaweńsko – częściowo Jagiellońska i ewentualna errata, wiec jeśli macie jakiekolwiek pytania lub wątpliwości, zapraszam do kontaktu mailowego. W miarę możliwości postaram się odpowiedzieć.
Jednocześnie chciałbym serdecznie podziękować @3r3 za przybliżenie mi zasady działania wynalazku Martina Clausa z Gothy, oraz procesu likwacyjnego.
O teorii pieniądza około-średniowiecznej – zarys myśli
Starożytny myśliciel Arystoteles (384-322 r. p.n.e.), wytworzył podstawy nauki zwanej Oikonomios (oikos – dom, rodzina, nomos – prawo, zasady), która to skupiała się na skutecznym zarządzaniu majątkiem własnym, a którą to z czasem rozwijano. Musimy pamiętać o specyfice ówczesnych czasów – handel w ogromnej większości był lokalny, często tworząc zamknięty krąg produkcyjno-handlowy na obszarze krainy otoczonej na ten przykład pasmami górskimi i morzem.
Na gruncie średniowiecza europejskiego, ogromne zasługi do rozwoju teorii zagadnienia położył Św. Tomasz z Akwinu (1225 – 1274 r.). Pierwotne chrześcijaństwo i ojcowie Kościoła głosili teorię „komunizmu konsumpcyjnego” („Wszystko wspólne i należy do wszystkich, albowiem własność jest grzechem bo początkuje chciwość, która jest jednym z 7 grzechów głównych wywodzącym się od grzechu pierworodnego”). Św. Tomasz z Akwinu udowadniał wszem i wobec, że własność prywatna ma sens, bo przyczynia się do porządku w życiu społecznym i nie powoduje komunalnych sporów o redystrybucje dóbr. Co do dystrybucji tychże drogą handlową, nasz myśliciel uważał, że należy postępować w taki sposób, aby podczas wymiany, w cenie towaru zawarł się i zwrócił całkowity koszt produkcji, ale też by nie nadwyrężyć kieszeni nabywcy.
Bardzo ciekawe z punktu widzenia ówczesnego użytkownika i współczesnego fana kruszców, były tezy Mikołaja z Oresmus (1320 – 1385 r.) Oresmiusz krytykował ówczesne teorie nominalizmu („pieniądz odzwierciedla wartość towaru, ale sam wartości nie posiada. To państwo reguluje jego wartość i może ją dowolnie zmieniać”) udowadniając że dowolna regulacja wartości monety, może doprowadzić do anarchii fiskalnej. W ten sposób Oresmiusz udowadniał i twardo stal na pozycji, że wartość monet powinna być niezmieniana, a jej miernikiem powinna być wartość kruszcu w monecie zawarta, która nadaje jej odpowiednią moc nabywczą.
Opierając się na badaniach oraz obserwacjach własnych, Mikołaj Kopernik (1473 – 1543 r.) a później Thomas Gresham (1512 – 1579 r.) sformułowali niezależnie od siebie sławne prawo. U nas nazywa się je prawem Kopernika-Greshama, jednakże w kilku książkach o historii monetarnej które przeglądałem, wydanych po angielsku, używa się nazwy „Prawo Greshama”. A wiec wg. PRAWA KOPERNIKA, moneta o wyższej wartości subsydialnej przy tej samej wartości nominalnej, jest wypierana i przez to tezaurowana (przechowywana) przez monetę o niższej wartości subsydialnej i tejże samej nominalnej. Czyli innymi słowy – pieniądz gorszy wypiera pieniądz lepszy z w użytku, ten lepszy się oszczędza. Prawo to jest swoistego rodzaju cezurą, bowiem następne etapy rozwoju pojęć ekonomicznych przypadną w udziale XVII i XVIII w. merkantylistom no i oczywiście Adamowi Smithowi.
Średniowieczna gorączka srebra i powrót żółtego kruszcu.
Powróćmy zatem do Rammelsbergu – w okolicach pierwszego millenium najważniejszego źródła srebra, ołowiu, miedzi oraz innych minerałów w centralnej Europie. Z dala od cieków wodnych i wybrzeży, zabezpieczone od Słowian zachodnich, ekonomiczne oczko w Głowie pierwszej rdzennie niemieckiej dynastii Ludolfingów z której pochodzili wspomniani w poprzedniej części Henryk i Otton. Co prawda dynastia zakończyła panowanie w 1024 r z prozaicznego powodu braku potomków męskich, ale kopalnia wywindowała pozycję Saksonii (dziś Dolnej Saksonii, środek dzisiejszych Niemiec) do najważniejszej w Świętym Cesarstwie. Rammelsberg szybko zostaje przekształcony w kompleks wydobywczo – metalurgiczno – menniczy, okoliczne miasta Goslar, Drezno i Magdeburg zamieniają się zaś w ważne i bogate ośrodki mennicze, kulturalne i polityczne. To właśnie one wytwarzać będą tzw. denary krzyżowe, które licznie będą trafiać do Polski, Danii, Skandynawii, tuż po ich chrystianizacji, upowszechniając w ten sposób wynalazek monetarnego pieniądza kruszcowego.
Po wydobyciu warstwy wierzchniej, zaczęto drążyć za żyłą w głąb góry, tworząc korytarze i szyby. Po 200 latach zbierające się wody gruntowe uniemożliwiły dalsze prace i kolejne 30 lat spędzono na wykonaniu 900 m tunelu odpływowego. Schodząc głębiej, wody pozbywano się transportując ją wiadrami, na barkach górników do położonego wyżej tunelu. W końcu, w połowie XIII w. z powodu poziomu wód gruntowych i nieefektywności tej metody na większych głębokościach, zaprzestano wydobycia. Potęga ludzkiego umysłu nie powiedziała jednak ostatniego słowa i w 100 lat później zaczęto wypompowywać wodę za pomocą napędzanego siłą mięśni młyna wodnego. Spuszczano na linie wypełnione powietrzem skórzane balony (zapewne wypełnione nadmuchanymi pęcherzami zwierzęcymi), poprzyczepiane w pewnej odległości od siebie. Ciągnąc linę, przeciągano je przez wykonany z wydrążonych pni drzew tunel. Jeden z jego końców zanurzony był w wodzie, drugi skierowany do korytarza odwadniającego. Worek z powietrzem przepychał wodę w gore pnia i do tunelu. Do Rammelsberskich przygód, należy dodać także oblężenie i dewastację kompleksu w 1180 r. przez wojska Henryka Lwa – największego przeciwnika Barbarossy i następnie w 20 lat później w trakcie wojny domowej. W końcu, w 1359 r. Imperialne miasto Goslar zakupiło za grube pieniądze prawo wydobycia kruszcu, a także wszelkie z tym związane powinności i przywileje.
Jako że większość Europejskiego srebra w I połowie XII w. pochodziła właśnie z Rammelsbergu, to logicznym jest, że jego przestoje mogły powodować kryzysy kruszcowe. Sytuację uratowało odkrycie złóż srebra w 1168 w Saksonii (dzisiejszej Saksonii tej przy Czechach), w górze o jakże niemiecko-przyziemnie i logicznie nazwanej – Silberberg. W temacie wydobycia, rządzący tymi terenami Markgraf Otto z rodu Meisen zarządził coś, co wcześniej robili Rzymianie, później Bizantyjczycy a w przyszłości mieli robić Amerykanie – leasing. Jeśli znalazłeś rudę, miałeś prawo leasingu terenu, bądź to bezpłatnie, lub po jednorazowej przystępnej cenie, a następnie uiszczając rocznie drobną opłatę „royalty” w wysokości 10% od wydobytych dóbr. Na ten przykład – masz wiec za symbolicznego denara działkę 30 x 30 m, dłubiesz tam szukając srebra, płacisz raz do roku podatek. A gdzie upłynnisz kruszec? Najlepiej i najbezpieczniej chyba w okolicznym miasteczku należącym do Markgrafa. Drogi przecież niebezpieczne, zbóje w lasach… I tak oto Silberberg przechrzcił się we Freiberg (wolna góra, lub góra wolnego kopania), Otto dostał przydomek „bogaty”, jego ród zyskał na powadze i szlachectwie, zaś lokalne miasteczka rozkwitły. Srebrne eldorado nie mogło oczywiście trwać bez problemów – w 1189 r. Czesi najechali skarbiec markgrabiowski, zabierając sobie na pamiątkę 30 000 marek srebra (1 marka = ok. 200-220 g.)
Przenieśmy teraz narrację na wschód. W tamtych czasach nasi południowi sąsiedzi to Bohemia i Morawy a w okresie nas interesującym panuje tam Wacław II z dynastii Przemyślidow, władca części Węgier, Słowacji, Czech, i sporej części Polski z Gdańskiem (przez krótki okres historyczny – Czechy od morza do morza). W późnej II połowie XIII w., właśnie w Kutnej Horze (ok 75 km na wschód od Pragi), na obszarach należących do lokalnego klasztoru Cystersów, odkryto pokłady srebra. Prawda jest taka, że dłubano już tam wcześniej, ale na małą skale. Król ustanowił kopalnię swoją własnością a wydobycie srebra przywilejem i monopolem panującego. Główna mennica królewska została przeniesiona właśnie do Kutnej Hory i zaczęło się masowe wydobycie. Szacuje się że tylko pomiędzy 1300 – 1340 r. wydobyto 20 ton srebra, a przez cały okres działania kopalni (czyli aż po XX w.) odpowiednio 100 000 t miedzi i 2500 t srebra. Szacuje się także, że w pewnym momencie XIV w. 1/3 monet srebrnych w Europie mogła pochodzić z czeskiego kruszcu. Do zorganizowania wydobycia sprowadzono specjalistów z niedalekiej Saksonii. Oczywiście na kopalnię miał chrapkę cesarz niemiecki, jednak oblężenie się nie udało, a wielce przyczyniło do rozwoju miasta.
Ponadto srebro ale już nie w takich ilościach wydobywano w Szwajcarii i Wschodnich Alpach (Tyrol, Karyntia), Miśni, na Węgrzech (Transylwania), Sardyńskim Iglesias, w angielskim Derbyshire i Devonshire, a także francuskim Poitou i Masywie Centralnym. Oczywiście też na Śląsku, choć nie były to jakieś liczące się w skali kontynentu pokłady. Ale to właśnie trzy wspomniane – Rammelsberg, Freiburg i Kutna Hora zapisały się srebrnymi zgłoskami w historii kruszcowej starego kontynentu.
Jak ich działalność wpływała na ekonomie? Ano w momencie gdy Rammelsberg miał „przerwę techniczną”, Europa w dużej mierze zaangażowana była w ruch krucjatowy. Odcięcie źródełka finansowania odczuto w całej Europie, w związku z czym zaczęto ciąć koszta, w tym finansowe wsparcie ekstrawagancji Palestyńskiej. Gdy do wydobycia dołączyły się Freiburg i Kutna Hora, ilość srebrnej monety w Europie wzrosła znacznie, bo i monet było więcej i coraz powszechniej używano ich do dokonywania płatności. XIII i XIV w stały się wiec czasem rozwoju. Suwerenowie dokonywali inwestycji w swoje terytoria dokonując osuszania bagien, budowania mostów, regulacji dróg wodnych za pomocą kanałów i śluz, finansując budowę młynów, wycinkę leśna czy powstawanie nowych punktów handlowych. Tak powstały m.in. Calais i Dunkierka. W skali mikro, oszczędny chłop miał teraz większe możliwości nabycia ziemi – oszczędzanie w produktach nie było tak wymierne jak oszczędzanie w srebrze (produkt mógł się spalić, umrzeć, zaśmierdnąć, nie znaleźć nabywcy lub mogły go po prostu zjeść myszy). Z kolei w skali makro, rozwój monetyzacji rynków ułatwiał wynajmowanie armii najemników, zbieranie podatków i opłacanie bądź przekupywanie wyspecjalizowanych urzędników. Można było inwestować w potężne siedziby reprezentacyjne lub obronne. Wreszcie, można było opłacać artystów. Spektakularny rozwój Paryża, Londynu, Wenecji i Florencji jako centrów kulturowych i handlowych tamtych czasów, nie był dziełem przypadku a raczej wynikową prosperity. Wreszcie – duża ilość srebra, spowodowała przekształcenie ciągle psutego systemu denarowego (klepaki że srebra) w groszowy (solidnie wyglądające, cięższe, bardziej reprezentacyjne).
O jakich ilościach srebrnego bitego kruszcu mówimy? Spróbujmy oszacować: Królewskie mennice w Londynie i Canterbury przerobiły w 1240 r. 15 ton srebra w 10 mln pensów w ciągu niespełna 2 lat. Ilość bitych pensów/denarów wzrasta a angielski pieniądz jest szeroko używany w Europie. W 1250 r. wybito 15 mln pensów/denarów, w 1279-1281 r. – 40 mln. Akurat Anglia jest tu fajnym przykładem, bo w tym czasie właściwie nie psuła wartości swojej monety.
Średniowieczny handel Europejski kieruje się na dzisiejszy Benelux i Anglie. Te są dostarczycielami wełnianych ubrań i wełny jako materiału. Rozwijają się miasta położone wzdłuż rzek, bo nimi można spławiać towar i jest to rozwiązanie szybsze i bezpieczniejsze niż wędrowanie borem lasem – a wiec miasta położone nad Dunajem (m.in. Buda, Peszt, Wiedeń) i Renem (m.in. Kolonia, Moguncja, Rotterdam) przeżywają czasy wspaniałego rozwoju. Co najważniejsze jednak, finansując przez długi czas przedsięwzięcia krucjatowe, Europa średniowieczna odkrywa na nowo Bliski Wschód i uświadamia sobie że ów posiada towary luksusowe, które z chęcią by nabyła.
W Katolickiej Europie (Protestantyzm w jakiejkolwiek postaci to dopiero XV w., z Kościołem Ortodoksyjnym zaś trwała zimna wojna podjazdowa) najbliżej na Bliski Wschód było z Włoch. Wenecja buduje wiec Fondaco dei Tedeschi – kwaterę handlowa dla kupców z Cesarstwa aby pośredniczyć w handlu pomiędzy nimi a Lewantem, naliczając cło 2.5%. Ponadto miasta-państwa i republiki italskie zaczyna działać w swoim własnym interesie handlowym – widząc zapotrzebowanie, wchodzą z butami pomiędzy dalekiego dostawcę i bliskiego klienta. Zamiast pośredniczyć na ten przykład w transakcjach dotyczących szkła, zaczynają same je wytwarzać i sprzedawać reszcie kontynentu. Widząc zapotrzebowanie na tkaniny, rozwijają technologie przędzalnianą napędzaną siłą wody i w rezultacie dostarczają płótno i jedwab i do Europy i do Lewantu. Zamiast importować 100% towarów, Włosi sami zaczynają uprawiać cukier i bawełnę częściowo wypełniając zapotrzebowanie. Oczywiście nie dało rady wdrożyć tego typu rozwiązań we wszystkich dziedzinach i drogie przyprawy wciąż należało sprowadzać z Lewantu, ale o tym za chwile.
Skoro zaistniał popyt, lokalna podaż wypierała podaż odleglejszą i droższą choćby ze względu na koszta transportu, zwiększyła się monetyzacja rynku lokalnego. W 1252 r. Genua i Florencja, jako pierwsze w Europie od blisko pól millenium, zaczynają bić regularnie złotą monetę, Wenecja dołącza w 32 lata później. 3.54 g złota, historia zapamięta jako floren (Florencki) i dukat (Wenecki). I tak oto będąc pośrednikiem i producentem Italia bogaci się, co będzie fundamentalnym przyczynkiem do renesansu – o sprawach kultury i sztuki lepiej rozmyśla się przecież gdy dzień następny wydaje się być dostatnim i pewnym.
Stopniowy powrót złota zawdzięczamy także Węgrom. W 1320 r. zaczęto bić złoto w Kremnicy (środkowa Słowacja) i średnio bito ich 25 000 monet rocznie. W 1325 r. władcy Węgier i Czech (oby dwa kraje zasobne w kruszce) zgodzili się, że ze względu na bliskość położenia, wzajemne relacje handlowe, relacje handlowe z krajami ościennymi oraz niechęć do Habsburgów austriackich, będzie korzystniej stworzyć wspólny system monetarny dla obydwu. Dla srebra oparto się na wytworzonym niedawno spopularyzowanym systemie groszowym, a dla złota na florenie. Czechy handlowały w Europie przez Cesarstwo aż po wyspy brytyjskie i tu dominowało srebro. Węgierskim oknem na świat była Wenecja i w tym układzie dominował kruszec żółty. Z resztą w Italii złoto było już w produkcji – wzbogacona na handlu lewantyńskim Florencja wybija w 1330 r. 350 000 złotych florenów i od pewnego czasu jest to już coroczny standard. Złoto zaczęło zatem być używane do dużych transakcji handlowych, srebro zaś w handlu lokalnym i potocznie. No i gdzieś w tle wciąż funkcjonowały miedziaki.
Joint ventures, banki, weksle i odsetki
Pomimo iż tytuł tego paragrafu pasowałby raczej do XX w., to koncept wszystkich wyżej wspomnianych powstał właśnie w XIII-XIV w. Italii, dzięki rozwojowi handlu lewantyńskiego. Pojawia się zatem system w którym inwestorzy użyczają swoich środków, aby kontrahent mógł wyruszyć w podróż handlowa i powrócić z zyskiem, który dzieli się w zależności od udziałów. Po co bowiem kupować od pośrednika i sprzedawać z małym zyskiem, kiedy można zainwestować, kupić bezpośrednio od producenta, hurtowo i sprzedawać z zyskiem, nawet po rozliczeniu z inwestorami i odjęciu dodatkowych kosztów związanych z transportem.
Po co jednak wozić beczki srebra i kufry złota, przecież to mogli zdobyć piraci, łatwo można było zdefraudować, mogłoby pójść na dno. No i po co potencjalnemu zbójowi był list zastawny, jak nie mógł go spieniężyć? Przecież nie pisał, nie czytał, nie znal ludzi. Za to ludzie znali posiadacza listu. Leśny zbój rozumiał wartość dukata, ale nie kawałka papieru. Zamiast tego, kupcy otrzymywali listy kredytowe od bankierów, dzięki którym mogli sfinansować swoje przedsięwzięcia. Koncept pojawia się w dokumentach Europejskich około 1220 r. i w ciągu 50 lat, wyrasta na główny system w wymianie handlowej Aragonii, południowej Francji i republik Italskich. Prawdopodobnie jest to kopia systemu arabskiego (domniemuje się, że arabskie słowo saqq wyewoluowało w swojsko brzmiące cheque) – jakby nie patrzeć, arabowie posiadali w panowaniu większość wybrzeży śródziemnomorskich i znacznie ułatwiało by im to handel. A wiec w dniu rozliczenia, na podstawie listów kredytowych, bankier czy bankierzy finansujący, dodawali stronę debetową i kredytową naszego T-account i dokonywali transferu różnicy. Mocno skumulowane rachunki, wypłacane lub przelewane były poprzez transfery pieniężne dokonywane w regularnych interwalach, na regularnie odbywających się tragach. Kojarzycie Fondaco dei Tedeschi, który opisałem kilka akapitów temu? Nadawał się idealnie. Nowe praktyki powodowały, że ogromne transakcje handlowe mogły być finansowane za pomocą przesunięcia np. kilku a nie kilkudziesięciu kilogramów kruszcu. W sytuacji gdy cale złoto jakie było podówczas w cyrkulacji w Europie, mogło być stopione w sześcian o wielkości 2x2x2 m i działało w układzie otwartym (tj. swobodny wypływ kruszcu z kontynentu), system listów zastawnych stymulował duże transakcje. Dziś cale wydobyte światowe zasoby to 21x21x21 m o wadze 166 500 t.). To był ten moment, gdzie ilość aktywa nominalnego w księgach, zaczęła przewyższać wartość aktywa kruszcowego w obrocie. System listów zastawnych i poręczeń dał potężnego kopniaka do rozwoju handlu międzynarodowego.
Oczywiście system opierał się na wzajemnej zgodzie wszystkich stron do takiego układu. Podsumowując – w średniowieczu pojawiają nam się m.in.:
- letters de foire – czyli kupuję na targu towar, a obiecuję zapłacić na kolejnym,
- listy obligacyjne – czyli forma weksla, lub jak kto woli I.O.U.,
- bills of exchange – kupiec pożyczał sumę lub nabywał towary i obiecywał zwrócić należność w terminie późniejszym, w innym mieście i walucie),
- moneta di banco – czyli znane nam bardzo podstawowe T-accounts ze stroną kredytową i debetową dzięki którym zapisywano depozyty w księgach bankowych i można było je przenosić z konta na konto (np. jako należność), bez konieczności wyciągania monet z sakiewki.
Pojecie kredytu udzielanego celem zwiększenia stopy zwrotu z inwestycji w transakcji handlowej doprowadził do wytworzenia bankowości w bogatych miastach włoskich – Florencji i Genui. Banki gwarantowały środki w czasach niepewności i rozwoju, zyskując na udziale w transakcji. Kary dla pożyczkodawców i pożyczkobiorców którzy nie potrafili się wywiązać że zobowiązań były jednak surowe – w 1360 r. właściciel banku w Barcelonie, Francesh Castello, został ścięty przed swoim bankiem za niewypłacalność. W dzisiejszych czasach uważam to za przykład godny naśladowania.
Pierwsze banki pojawiły się w Italii, aczkolwiek ich największe nagromadzenie miało miejsce tam, gdzie odbywały się targi rozliczeniowe miedzy kupcami – nad Renem, w Szampanii, Niderlandach (i oczywiście w Italii). W XIII w. odsetki dla pożyczek handlowych stanowiły tylko 8-10%, ponieważ inwestycja w handel zazwyczaj przynosiła profit. Z kolei pożyczka udzielona księciu, szlachcicowi lub władcy, wiązała się z nieprzyjemnościami przypominania o długu, niepewnością co do terminowej spłaty i z koniecznością traktowania klienta jak zgniłe jajo, aby bron Boże go nie urazić. Tak wiec szlacheckie i koronowane głowy dostawały zazwyczaj po 20%.
W Europie zlokalizowanej nad Morzem Północnym i Bałtyckim, takie joint ventures formowały się w skali makro i długoterminowo. Nazywano je bardziej swojsko dla lokalnych – hanza. Otóż hanzy były związkami miast handlowych, które popierały się na polu ekonomicznym, utrudniając skutecznie pracę kupcom nie należącym do związku. Im hanzy większe i bogatsze, tym większy wpływ miały na sprawy polityczne. Nam samo słowo kojarzy się po prostu z jej szczytowa forma – potężnym związkiem miast kupieckich, które rozciągały się od Holandii po Nowogród. O jakiej skali mówimy? Pod przywództwem Lubeki, Hanza dzieliła i rządziła w Europie Bałtyckiej i Morza Północnego, stać ją było na utrzymywanie sprawnej floty handlowej, ochronno-wojennej tzw. „Floty pokoju” (na Bałtyku działali piraci – bracia Witalijscy), oraz najmowanie żołnierzy zaciężnych. W wojnie 1368 – 1370 r., Hanza pobiła Danię, zmuszając ją do wypłacania rok w rok 15% z zysków z handlu (w tym oczywiście z cieśnin duńskich). Malo? A co powiecie na to że członkiem Hanzy było m.in. Imperialne miasto Goslar? Hanzę stopniowo zaczęły wykańczać opozycja Duńsko – Szwedzko – Norweska ale przede wszystkim odkrycia geograficzne. Jak widać ludziom średniowiecza nie brakowało rozmachu.
In nomine Patris et Filis et Spiritus Sanctus… viginti percent mi fili.
Przez wiele lat Kościół Katolicki był zawziętym przeciwnikiem układów i handlu z Muzułmanami. Nie po to przecież organizowano ruch krucjatowy aby handlować, tylko aby odbić Ziemię Świętą i Grób Pański z rąk innowierców. Gdy posiadłości krzyżowców zasilane kroplówką z kontynentu ostatecznie padły, Rzym zaczął nabijać zyski na pokucie za handel z niewiernymi. Formalnie ogłoszone embargo trwało pomiędzy 1291 – 1344 r., czyli od upadku ostatniej twierdzy krzyżowców w Palestynie – Akki.
Jak działało embargo realnie? Mamy przypadek z 1297 r. gdzie Biskup Torosy w Barcelonie za pisemną zgodą Papieża nakazuje dokonującym handlu z Muzułmanami/Maurami opłacać pokutę w wysokości 20-25% ich Zyśków. Te pokrył za nich władca Aragonii, który w tym też czasie promował handel z Egiptem i sam miał w nim spore udziały. Podobnie uczyniło kupieckie miasto Genua, które wyrównało kupcom straty poniesione z tego powodu. Weneccy dożowie wybrali z kolei drogę ignorowania Ojca Świętego, co zaowocowało wzajemna jawną i głęboką wzajemną niechęcią. A z Rzymem należało się liczyć, albowiem posiadał on narzędzie zwane ekskomuniką. Oznaczało to ni mniej ni więcej, że obywatel dotknięty ekskomuniką, jest wyrzucony że wspólnoty kościoła i można zrobić co się tylko chce z jego majątkiem i z nim samym. Z mordem włącznie.
Embargo jak widać dawano radę omijać. W 1326 r. Papież Jan XXII kategorycznie zażądał zaprzestania handlu z innowiercami z Egiptu, pod groźba ekskomuniki. Bardzo szybko nakazał też sprzedawanie licencji handlowych. Te różniły się długością licencji, oraz w zależności komu ją wydawano (np. kapitanowi statku na 2 kursy, gildii kupieckiej z Pizy na 3 lata, Genui na rok itd.). Koszta były drogie, a jako że pieniądz nie zna granic, kupcy chrześcijańscy zaczęli szukać innych rynków. Przez następne 15-20 lat przyprawy trafiały do Europy przez Trapezunt, porty tzw. Malej Armenii (czyli roboczo i skrótowo – Turcja), Rodos, Cypr i Konstantynopol. Formalnie wiec nie handlowano z Egiptem i Rzym nie mógł się przyczepić. Z nowych dróg handlowych najbardziej ucieszyli się Genueńczycy, bo w tych regionach działały ich szlaki i kontakty handlowe. Wkrótce z przyczyn niezależnych od Europejczyków, wschodnie i południowe regiony Morza Czarnego stały się polem wojny domowej (w 1335 r. zmarł lokalny władca) i handel zaczął stopniowo przenosić się znów do Egiptu. Niestety niechętni Europejczykom bankierzy egipskich Mameluków przejęli handel przyprawami, podnosząc jego ceny o 100%, a następnie zmusili Italczyków do obniżki cen za produkty sprzedawane w Lewancie.
Jak nadmierne pieprzenie potrafi zmienić świat
Europa popełniła podobny błąd jak Rzym przed wiekami – wytworzyła negatywny balans handlowy z lewantem. Aragonia, Sycylia, Italia wysyłają ziarno, tekstylia, drewno i żelazo, odbierają zaś przede wszystkim przyprawy i zioła (kuchnia średniowieczna była nijaka w smaku. Gdy bogaci odkryli przyprawy, faszerowali nimi mięsiwo ponad przyzwoitość – byle by smak był intensywniejszy), czyli pieprz, imbir, cynamon itp. Ponadto indygo do farbowania tkanin, cukier, surową bawełnę i len. Troszkę inaczej działała Genua, bo zajmowała się handlem morskim po szlaku Europa Zachodnia – Gibraltar – Morze Śródziemne, a także utrzymywała kolonie prowadzące na Morze Czarne. Tam kupowała niewolników i sprzedawca ich w Egipcie, oczywiście nabywając w zamian wszelkie przyprawy. Najważniejszym jednak importerem w handlu korzennym była Wenecja, której bogactwo i sława wyrosły na handlu przyprawami z Egiptem i Syrią. Oczywiście są z tym związane rożne ciekawe rzeczy – Arabscy i Tureccy kupcy opowiadali bajki jakoby pieprz rósł w Indiach, na drzewach strzeżonych przez jadowite węże i aby go zebrać należało drzewa podpalić. Węże uciekały lub czadziały a białe owoce zostawały w ten sposób przypieczone i stąd ich kolor i droga cena („I wyobraź sobie Yussuf, że ten Italczyk w to uwierzył”).
Sułtanat całą produkcję własną plus nabywany pieprz składował był w Dżudździe, kilka kilometrów od Mekki. Następnie produkt był pakowany na statki, wysyłany Morzem Czerwonym do Egiptu i stamtąd sprzedawany Europie. A z powodu rozwoju posiadłości Muzułmańskich, tak wychodziło, że alternatywnego sprzedawcy nie było. W 1426 r. Sułtan zadecydował, że pieprz zostanie objęty monopolem handlowym. Mając ów, i będąc świadomym problemów Weneckich w aktualnie toczonej wojnie z Mediolanem, Sułtan zrobił to co zrobiłby chyba każdy – podwyższył ceny. Gdy po kilku takich podwyżkach, weneccy kupcy postawili sprawę na ostrzu noża, na chwile zaprzestano podwyżek, ale już wkrótce Sułtan zakomunikował nowe prawo – „Zabrania się handlować z italczykami i innymi, do momentu aż ich handlarz nie zakupi od nas określonej ilości pieprzu”. Na szczęście dla Wenecji, ceny rynkowe wkrótce spadły.
To jest moment w którym Europejczycy próbują ominąć irytujących i wymagających pośredników. Akurat pomijam tu Marko Polo, którego podroż lądowa do Chin miała miejsce w XIII w. Pod koniec XV w. pewien Genueńczyk na usługach Hiszpanii, wyposażony w 3 okręty wyruszy na zachód, twierdząc że dopłynie do Indii. Niedługo później Vasco da Gama opłynie Afrykę i pobije flotę Turecką, byleby dostać się teoretycznie w to samo miejsce. I tak oto można stwierdzić że historia odkryć geograficznych wzięła się od tego, że niektórzy ludzie uwielbiali nadmiernie pieprzyć. Potrawy.
Specyfika handlu lewantyńskiego
Na wschodnim basenie Morza Śródziemnego w okresie średniowiecza mieliśmy do czynienia z 3 głównymi tworami – Bizancjum, Krzyżowcami/faktoriami handlowymi Italii (niepotrzebne skreślić) i Kalifatem/Sułtanatem. Z czego ten ostatni stopniowo zyskiwał przewagę polityczną i ekonomiczną wypierając pozostałych graczy. Gdy Rzym zadeklarował swoje embargo, handel lewantyński opierający się głownie na handlu przyprawami przeniósł się w inne miejsca, co już opisałem. Upadek Imperium Mongolskiego w Azji zamknął jednak jedwabny szlak, zaś podboje Turków podminowywały pozycje Italii w regionie. Mimo tych problemów, handel z Mamelukami Egipskimi miął się dobrze, w 2 połowie XV w. osiągając swoje apogeum.
Europa potrzebowała towarów luksusowych, ale także surowców nie kopalnianych. Oto przykład – w XII w. importowano do Europy bawełniane ubrania. Teraz w XIV w. importowano do Europy bawełnę, przetwarzano ją w nowocześniejszych, napędzanych energią wodną warsztatach tkackich, i zbywano na rynkach europejskich i lewantyńskich, albowiem Mamelukowie nie osiągnęli takiego poziomu technicznego a zatem jakości produktu zbywanego. Wenecja wyrosła na nr. 1 przetwórstwa włókienniczego, szklarskiego i pośrednika przyprawowego w Europie tamtych czasów, handlując zaś z Europa, Wenecjanie sprowadzali głownie miedz, potrzebną do bicia monet jak i do użytku ogólnego.
Dochodzimy wiec do pewnej zmiany stanu rzeczy. Podczas gdy w połowie XII w. handel lewantyński polegał na wymianie kruszec za przyprawy i dobra, to pod koniec XIV w. Europa eksportuje do Egiptu również futra, wełnę, płótno, drewno, metale, wino, oliwę i produkty żywnościowe. Z powodu deficytu w balansie handlowym i faktu że wielostronne relacje handlowe w Europie nie miały najczęściej przełożenia na warunki wschodnie, (arabski kupiec mógł ufać Arabowi, europejski Europejczykowi, ale w drugą stronę wychodziło to jednak trochę gorzej), toteż i kredyt z terminem spłaty 6 miesięcy zaciągnięty przez wenecjanina w Aleksandrii, mógł kosztować go dodatkowe 12% w odsetkach. To też tłumaczy dlaczego większość łacińskich kupców i inwestorów wytwarzała spółki Przyjmuje się, że balans import/eksport Europa – Lewant w XV w. przedstawiał się jak 2-2.5 – 1. Poniżej przedstawiam uśrednienie, dotyczące Wenecji.
Wenecja Eksport | Wenecja Import | ||
---|---|---|---|
300 000 dukatów | (kruszec) | 20 000 dukatów | (kruszec) |
200 000 dukatów | (dobra) | 400 000 dukatów | (przyprawy i dobra) |
80 000 dukatów | (dobra inne) |
Mniej więcej potwierdza nam te dane Wenecki ambasador na dworze u Sułtana, który w 1512 r. pisze, że przed podróżą Vasco Da Gamy, na statkach weneckich docierało do Aleksandrii w Egipcie rocznie: 3000 – 4000 ton oliwy z oliwek, 3000 – 4000 kwintali miedzi, towary o wartości 300 000 dukatów i 300 000 dukatów w gotowce. Źródła informują nas o jeszcze jednej specyfice handlu lewantyńskiego. Mianowicie Genueński kupiec z 1382 r. sprzedaje w Syrii i na Cyprze Angielskie produkty wełniane, Irlandzkie tkaniny i spory ładunek skór gronostajów i robi to wszystko ze stratą. Ale dzięki środkom własnym, pozyskanym i barterowi lokalnemu, zakupuje towary m.in. perły, wełnę i jedwabie, które sprzedaje w Genui z zyskiem, tak że zarabia na całym przedsięwzięciu.
Jeśli by popatrzeć tylko pod względem balansu no to jest on negatywny. Ale przeraża co innego. Zwróćmy uwagę na sam kruszec, którego w całym balansie Wenecja traci ogromne ilości. 300 000 dukatów to waga lekko powyżej tony złota. Aby jeszcze pogłębić tragedie – w XV w. zaczęła zmieniać się świadomościowa rola srebra. Kiedyś uważano je za materiał niosący wartość, teraz zaś za towar, commodity, potrzebne do wykonania monet bądź ozdób. W Europie często zdarzało się, że za srebrną rudę wydobytą w kopalniach płacono w srebrnych monetach. Wiemy, że lewant uwielbiał nie tylko Europejskie towary, ale i srebro. Możemy wiec śmiało założyć, że do liczb powyższych dotyczących odpływu złotych dukatów (oraz ekwiwalentu w srebrnych monetach), musimy doliczyć także liczbę x w srebrnej rudzie i sztabkach i zaliczyć ją w poczet kategorii „dobra inne”, co jeszcze bardziej psuje nam wynik.
Rozmawiamy o dużym handlu, ale dołóżmy do tego odpływu jeszcze cos ze skali mikro, a mianowicie pielgrzymki. 2 pielgrzymów z Florencji, którzy w 1384 r. udali się do Egiptu a potem do Jerozolimy, zabrało ze sobą 900 dukatów na drobne wydatki. Burmistrz Bordeaux wraz z towarzyszami wydal co najmniej 500 dukatów. Na takowe pozwalali sobie raczej ci zamożniejsi. A ruch pielgrzymkowy nie liczył tylko jednostek, ale czasem i setki lub tysiące, na potrzeby których należało wynajmować statki. A wiec grosik do grosika i…
… i muszę wspomnieć jeszcze o krzyżowcach. Ano w stosunku do zamierzeń pierwotnych, cały ruch okazał się drogą fanaberią. Państwa Krzyżowców wymagały stałej kroplówki w postaci rycerzy, żołnierzy i kruszcu, aby moc utrzymać się na powierzchni. Z pośród 7 krucjat, tylko 2 okazały się finansowym sukcesem – Pierwsza gdzie zajęto masę ziem na Bliskim Wschodzie i Czwarta – gdzie krzyżowcy w wyniku przedziwnych działań sił wszelakich, złupili Węgierski port Zara na Adriatyku (konkurencja Wenecji) a potem sam Konstantynopol. Jeśli będziecie kiedyś w Wenecji, wciąż możecie zobaczyć ogrom tych skarbów.
W rezultacie – średniowiecze to jednocześnie przypływy i wypływy złota do Europy, czyli kruszcu potrzebnego do dużych transakcji handlowych. Odpływa nam srebro potrzebne do transakcji codziennych. Relacja pomiędzy metalami waha się pomiędzy 1:8 – 1:14. I nawet pomimo iż rozważni kupcy weneccy przestrzegali swoich agentów, aby ci w miarę możliwości próbowali barteru a nie wyzbywali się kruszcu, no to wychodziło. Odpływ kruszcowy w Europie powodowało głównie zapotrzebowanie na przyprawy. Czy było warto? W 1400 r. sam pieprz stanowił 60% weneckiego handlu przyprawami, a sprzedawano go w Europie z 40% zyskiem, więc niektórym zdecydowanie.
Wielki Kryzys Monetarny XV w.
Poza kryzysami które nazwę tu „pomniejszymi”, choć małymi wcale nie były (bunty ludowe, wojny, zarazy lokalne, bezkrólewia), w XIV i XV w. Europę dotknęły 2 naprawdę poważne. Co do pierwszego, to nikt nie mógł przewidzieć, że mały, zapchlony, zarażony ospą szczurek, który przelazł z wybrzeża afrykańskiego na statek a stamtąd dotarł do Europy, spowoduje śmierć 25% jej populacji, a plaga przejdzie przez cala Europe poza kilkoma wyjątkami (ominęła m.in. większość Polski oraz Mediolan).
Nas interesuje jednak inny kryzys – w historiografii Europejskiej nazwany mianem Wielkiego Kryzysu Monetarnego XV w.
A przyczyny były prozaiczne – w części kopalni po prostu wyczerpały się złoża, obficie wydobywane przez setki lat (Derbyshire i Devonshire w Anglii, Poitou i Masyw Centralny we Francji, Sardynia w Italii). Rammelsberg i Freiburg przeżywały problemy natury technologicznej (o czym za chwilę) a Kutna Hora dodatkowo wojennej (husytyzm). Pozostałe, jak Meissen (Miśnia), Tyrolu, Karyntia, Transylwania, Węgry, w Czechach i Morawach oraz na Śląsku albo posiadały złoża niewystarczające do wypełnienia luki, albo dochodziły do kresu możliwości technologicznych – na pewnych głębokościach nie dawało bowiem rady już skutecznie wypompowywać wody dotychczasowymi metodami. Kopalnie zaczęły stawać. Do 1450 r. prawie wszystkie mennice Europejskie uległy zamknięciu z powodu braków materiałowych. W konkretnym momencie, około 1420 r., srebro wydobywane było zaledwie w Srebrenicy i Novym Brdo – czyli Bośnia i Serbia. Gross wydobycia szedł do Wenecji, która była wówczas w posiadaniu m.in. Dalmacji. No ale w końcu stało się nieuniknione. W 1430 r. Bośniackie kopalnie praktycznie się wyczerpały, w 10 lat później skończyły się złoża w Węgierskich kopalniach złota. Za kolejne 10 lat, Turcy zajęli serbskie kopalnie a w 1460 r. ostatnia czynna w Bośni. Europa została bez produkcji kruszcowej. Owszem, pozostały jeszcze środki finansowe w postaci skarbców, banków oraz należności handlowych, ale było to zaledwie odwleczenie nieuchronnego.
W 1451 r. Francuskim i Florenckim statkom które przypłynęły do Wenecji handlować, odmówiono wpłynięcia do portu. Nie było za co bowiem kupować. Ostatnia seria srebrnych groszy została wybita w Wenecji w 1462 r. W 1464 r. Wenecja ogołociła resztki w skarbcu celem handlu z Syrią. Handel zamarł a dodatkowo pojawił się cień niewypłacalności – klienci nie mieli możliwości spłacenia długu bo nie mieli fizycznych pieniędzy a nikt im nie udzielał kredytu bo nie było czym go wydać. Średniowieczni handlarze nie wyobrażali sobie po prostu ze można by obracać bezwartościowym papierem kredytowym, bez pokrycia kruszcowego. A my, ludzie XX w. robimy tak przecież od 1971 r., kiedy to dolar przestał być wymienialny na złoto (tylko zarysowałem powierzchnie tematu). Wkrótce padło kilka włoskich banków, w tym Florenccy Strozzi (2 największy bank w mieście). Zatrzymanie handlu uderzyło także w bliski wschód – cale regiony zaniedbujące dotychczas irygacje czy uprawy, a skupiające się wyłącznie na handlu i uprawach pieprzu, bawełny czy produkcji towarów eksportowych, miął dotknąć poważny kryzys głodu.
Europę uratował Martin Claus z Gothy, inwestor kopalni w Sachsen. Zastosowany przez niego system odwracalnych kół napędzanych kołami wodnymi (o średnicy nawet do 10 m) wraz z całą infrastrukturą pozwalały na skuteczne odpompowywanie wody z kopalni odległych nawet o 8 kilometrów. W czasach z przed powstania silników parowych i elektrycznych, motorem napędowym był ruch strumienia rzeki, a ten napędzając koła wodne wprawiał w ruch całą sekwencję połączonych elementów i przekładni. Mając wiec napęd, potencjalnie należało tylko opracować jego wykorzystanie do odpompowywania wody. I to tez uczyniono. Zbierające się wody gruntowe wypełniały najniższe partie kopalni, te zazwyczaj miały szyb główny i rozchodzące się od niego korytarze poziome, pogłębiane w zależności od potrzeby kolejnymi szybami, ale już mniejszymi. Sama koncepcja polegała wiec na poborze wody z głównego szybu, i przedłużaniu linii poborowej głębiej w zależności od potrzeby. już wkrótce produkcja została wznowiona.
Przy okazji wprowadzono nowa metodę oddzielania miedzi od srebra. Metoda nazywała się likwacja i w połączeniu z dotychczasowo stosowanymi pozwalała na odzyskanie do ¾ zawartości srebra z rudy miedzi (na 100 kg udawało się wyciągnąć około 200 gramów srebra, w zależności od bogactwa rudy proces powtarzano). Oczywiście wymagało to węgla, drewna, podtrzymywania temperatury 1084 stopni C przez dłuższy czas no i utrata części srebra (do 25%) była nieunikniona, ale metoda była skuteczna. Po 1453 r. Norymbergia miała 5 kompleksów likwacyjnych, a wynalazek rozprzestrzenił się bardzo szybko na obszary Europy Środkowej. Może i wiec dawni alchemicy nie potrafili zamienić ołowiu w złoto, ale z miedzią w srebro, właściwie im się udało.
Europa odetchnęła a już wkrótce dokonano nowych odkryć w górach Harz i otwarto jeszcze nowe kopalnie srebra w Czechach. Dotychczasowe imperia handlowe nie potraciły swoich wpływów, bo i nie miał im ich kto odebrać, a dostały możliwość dokonania pewnych reform. Wenecja na ten przykład zastąpiła na rynku lokalnym monetę srebrną, miedziakiem i to miedziakiem nie podwartościowym tylko ważącym tyle ile miał być warty. W ciągu następnych dekad miało to stać się ogólnoeuropejskim standardem. Zasilone gotówką banki zaczęły dbać o rozgłos, mający przyciągnąć klientów. Odkrycia geograficzne, jakie pokrótce opisałem, przeniosły ośrodki bogactwa Europejskiego na zachód. Portugalczycy przywożący przyprawy wokół Afryki stali się imperium handlowym, które przyćmiło Wenecję i Genuę. Hiszpanie, przywozili z nowego świata wszystko czego stary świat nie znal lub nie miął. W tym też dodatkowe pokłady kruszcu. Cała Hiszpańska flota handlowa z nowym światem, nosiła przydomek „Srebrnej Floty”. Skończyć się to miało hiperinflacją, ale to już inna bajka. I wiecie co? – Handel lewantyński miał się dobrze, wciąż z kiepskim balansem, a uśmiercić go miało dopiero kolonialno – handlowe imperium Niderlandów.
„Know how” dukata, denara, florena, grosza i innych – czyli jak bito monetę średniowieczną
Oto idąc odkrywczą myślą italskich mistrzów, w zależności od ordynacji stosowano jedna z metod:
- Al Marco – masz np. grzywnę przetworzonego srebra i masz z niej wybić odpowiednią ilość monet. Nie ważne ile będą ważyć i jaki będzie to odchyl w stosunku do wzorca – liczba monet ma się zgadzać. A wiec domyślacie się że tak bito nominały drobne.
- Al Pezzo – masz np. oto kolejną grzywnę przetworzonego srebra i masz z niej wybić monety trzymające ściśle wagę tak jak wzorzec. Z krążka zbyt ciężkiego, usuwasz nadmiar, krążki zbyt lekkie wracają do przetopienia. A wiec jak zapewne się domyślacie tak bito monetę dobrą.
Etapem pierwszym było zgromadzenie metalu. Zakładam że narzędzia, warsztat i błogosławieństwo najmiłościwiej panującego już mamy. Kruszec pozyskujemy z monet wycofanych z obiegu, niedopuszczonych do obiegu monet obcych, przeznaczonych na przetopienie wyrobów złotniczych (pagament), no i oczywiście z królewskich kopalni rzecz jasna.
Zgromadzony surowiec miał rożne kształty, wymiary i stopień zanieczyszczenia stopu, należało go wiec obrobić, tak aby uzyskać wymaganą czystość. Kruszec trafiał wiec do szmelcarni/topni, gdzie za pomocą pieca z systemem miechów, dokonywano przetapiania i czyszczenia – czyli całej fazy wstępnej. Pracownicy szmelcarni nazywani byli szmelcarzami a kontrolę jakości nad próbą stopu stanowił Wardejn. Oczywiście, ze względu na wysokie temperatury a co za tym idzie niebezpieczeństwo pożaru, topnie zazwyczaj usytuowane były poza murami miast.
Z topni metal wychodził w postaci prostokątnych sztab, które należało wygrzać celem zmiękczenia, a następnie albo rozkuwano albo walcowano je w cywarkach celem pozyskania arkusza blachy. Walcowanie dawało lepsze efekty bo blacha wychodziła równa, rozkuwanie było zaś bardzo trudne bo należało unikać tak łatwo robiących się przy pracy manualnej pęcherzyków, pęknięć, rozwarstwień i odprysków. Tym etapem pracy zajmowała się glijarnia.
Blacha trafiała teraz do strzygarni i tam wykonywano z niej krążki. Stara metoda polegała na ręcznym wycinaniu nożycami. Nowa użycia przebijaka – specjalnego stempla z zaostrzonymi krawędziami, który przybijano młotkiem, i dzięki temu odcinano piękny, okrągły kształt. Teraz dochodziliśmy do naszej ordynacji wyborczej i w zależności czy biliśmy al marco czy al pezzo, albo ważyliśmy wszystkie monety razem, albo każdą z osobna.
Mając już nasze krążki, należało je oczyścić, a także dość często nadać im odpowiednio lśniący kolor. Krążki trafiały do wajskamery zwanej też bielarnią i tam prażono je przez odpowiedni czas i w odpowiednim zestawie odczynników. Brud i tłuszcz spalały się a domieszki miedzi z powierzchni utleniały. Po wyprażeniu, monety wygotowywano w roztworze soli i winnego kamienia, co ułatwiało późniejsze odręczne usuwanie śladów miedzi. By to jednak zabieg stosowany głównie przy stopach z dużą zawartością miedzi. Jak czyszczono jej zewnętrzny nadmiar? Większe monety wsypywano do beczki wypełnionej mokrym miałem węglowym i octem. Beczka umieszczona była na osi, oś zakończona korbą, także poprzez kręcenie, nasz produkt wycierał się o miał i o inne monety. Była to metoda bardzo popularna w średniowieczu – ot choćby giermkowie czyścili kolczugi swoich panów z rdzy i posoki, poprzez wsadzanie ich do beczek z piachem i octem i turlanie przez odpowiedni czas.
Nasze stemple do bicia wzorów są stalowymi walcami. Walce najpierw rozhartowywano, a po wygładzeniu i wypolerowaniu nanoszono na nie rysunek monety. Tym etapem zajmowali się mistrzowie mincerscy czyli minc-mistrzowie, którzy nie dość że zęby pozjadali na każdym etapie procesu, mieli dryg artystyczny, to jeszcze posiadali umiejętności tu wręcz niezbędne – mianowicie umieli pisać i czytać. Za pomocą różnej maści rylców i punc dokonywano nacięć na stemplu. Rylec jak to rylec – wydaje mi się że wyjaśniać nie trzeba, końcówka puncy mogła z kolei swoim kształtem znacząco ułatwiać wykonanie części lub nawet całych element z pośród wybitych na monecie, np. koronę lub literę. Mincmistrz nanosił na walec wklęsłe nacięcia., co trochę wykonując kontrole jakości na metalu miękkim – cynie na ten przykład. Gdy zaś stempel był już gotowy, utwardzano go ponownie i przekazywano do pręgierni.
Właśnie w pręgierni następowała faza bicia monety. Z początku robiono to ręcznie, za pomocą młotka i stempli, jak opisywałem we wcześniejszych częściach. Powodowało to oczywiście niedoróbki w efekcie końcowym (przekrzywiony rewers wobec awersu, niedokładne odbicie awersu, nie wpasowanie się dokładnie w środek, jako że stempel przekrzywił się podczas uderzenia itd.). Sprawę komplikowało nam trochę bicie monety grubszej – grosza na ten przykład. Wymagało to większego młota. Ewolucja procesu doprowadziła do wytworzenia kafara – młota o wiele większej masie i powierzchni podnoszonego na linach i opadającego z dużą prędkością po prowadnicach. Kafar umożliwiał bicie większej ilości monet na raz ustawiając kilkanaście stempli. Wchodząc już w renesans, metoda młotowa została stopniowo wyparta przez zastosowanie pras śrubowych. Dolny stempel pozostał nieruchomy, górny umieszczano na końcu ruchomej śruby, który podnoszono lub opuszczano przez obrót poziomego ramienia poprzecznego zakończonego sporymi obciążnikami. Śruba miała gwint o stosunkowo dużym skoku. Do końców ramienia poprzecznego były przytwierdzone rzemienne pasy. Przy ich pomocy dwu pracowników obracało śrubę podnosząc i opuszczając górny stempel. Trzeci pracownik umieszczał między stemplami krążki. Miał niewiele czasu na zastąpienie wybitej monety nowym krążkiem, musiał też dbać, by stemple nie zetknęły się z sobą bezpośrednio. Jeśli prasa nie miała odpowiedniego zabezpieczenia, pracownik ten musiał w odpowiednim momencie umieścić między stemplami sztabkę miękkiego metalu. Prasę śrubową z czasem zastąpić miały walce mennicze, ale to już był wynalazek XVIII w.
Dane z końca XIII w. pochodzące z Anglii szacują że do wykonania 20 000 – 74 000 monet zużywano do 3 zestawów stempli. Z kolei dane z XV w. z Brugii mówią o 5000 monet na zestaw stempli. Skąd taki rozjazd? Różnice wynikają z lokalnych czynników, używanego stopu, jakości wykonania stempla, jego długości, posiadania lub nie pierścieni wzmacniających, jakości pracy itd. Ale można spokojnie założyć że lepsza technologia wytwarzania stempli w połączeniu że zmniejszoną wielkością monety, wymagała mniejszej siły uderzenia i przez to nie zniekształcała stempla tak od razu. No i na sam koniec – jeżeli monety bito z dobrego srebra, na tym ich produkcja się kończyła. Sprawdzone i przeliczone trafiały do worków i były rozprowadzane po kraju. Monety bite z gorszych stopów poddawano jeszcze obróbce mającej poprawić ich wygląd. Srebrzono je, by przynajmniej na jakiś czas wyglądały, jak bite nie z miedzi tylko prawie czystego srebra.
A jak przedstawiały się płace pracowników mincerskich? w Anglii 1248 r. do każdego funta srebra dodawano 6 denarów miedzi, z czego połowa była przeznaczona dla robotników a połowa na pokrycie kosztów. Ponieważ z 1 funta bito 240 denarów, koszta wynosiły 2.5%. W 1279 r. na wyprodukowanie funta denarów – 243 sztuki -przeznaczano 7 denarów, z czego 3 i 1/4 płacono mincerzom, 1 i 1/4 przeznaczano na straty w trakcie przetapiania, 1 i 1/2 na remedium i 1 i 1/4 na pensję mincmistrza i podległych mu mistrzów. Im bardziej pracochłonna moneta, tym koszta większe.
No i co ważne, władca miał prawo nadania przywilejów bicia monety, dla przykładu biskupom, miastu, lub wybitnie ważnym osobistościom w swojej krainie.
W jaki sposób w majestacie prawa zrobić z obywatela wała.
Oto Renovatio Monetae – czyli z łaciny odnowienie monety. Panujący jako emitent monety miał wszelkie prawa z jej biciem związane no i logiczne, że gdy skarb państwa nie wytrzymywał fanaberii, inwestycji i wojen dopuszczano się oszustw. I robiono to w majestacie prawa. Stwórzmy wiec przykładowego Hansa. Hans jest kmieciem, ma gospodarstwo, pole, 2 woły, 3 krowy, 5 świń, żonę i ośmioro dzieci. Hans ma aspiracje – chciałby odkupić od sąsiada kawałek ziemi pod pole. W tym celu musi uzbierać 20 denarów (zapewne więcej, ale tu chodzi o przykład). Hans ma już 10. Pewnej niedzieli pod kościołem pojawia się herold który czyta obwieszczenie następującej treści: „Z rozkazu najmiłościwiej nam panującego Króla Ćwieczka, pana na: (tu następuje wyliczenie ziem), nakazuje się co następuje. W trosce aby naszym poddanym żyło się lepiej i dostatniej, a także by upamiętnić ostatnią wojnę z wrogiem, którą wygraliśmy i łupy wzięto i niesprawiedliwości dziejowe naprawiono i łaska Boża na nasze królestwo w ten sposób spłynęła, dokonywać się będzie renovatio monetae. W czwartą niedzielę po zmartwychwstaniu Pańskim, przybądźcie do okolicznego miasteczka, takoż tam udajcie się po nabożeństwie do liczmistrza królewskiego na targ, który stare monety wam zabierze a wyda nowe, lepsze, bo z lepszym profilem. Jeśliby zaś który przemyśliwał nie usłuchać i przetrzymywać monety stare, tedy karan będzie”. W ustalonym terminie Hans udaje się na mszę, a po niej do straganu liczmistrza i jego eskorty. Zdaje swoje 10 srebrnych denarów i w zamian za to otrzymuje nowe, tylko że w liczbie 9 bo podatek, trochę mniejszych i choć Hans o tym jeszcze nie wie, z o wiele większą domieszka miedzi, mimo że lśnią i są ładniej wykonane niż te jego dotychczasowe już lekko pośniedziałe. I wzorek na awersie zupełnie inny. No nie sposób się pomylić.
Renovatio Monetae jest głównym powodem dla którego nie zachowało się wiele monet dawniejszych. Jako że moneta średniowieczna była reprezentacyjnym przykładem który wędrował po świecie, żaden władca nie byłby zadowolony widząc swój wizerunek ufajdany w ziemi, zaśniedziały, pościerany od ciągłej cyrkulacji, pokruszony na krawędziach i ze śladami zębisk co bardziej dociekliwego karczmarza. Wymian monetarnych dokonywano głownie aby upamiętniać ważne wydarzenia. Załóżmy że jako władca chcemy uczcić zwycięstwo w wojnie i zapoczątkowanie chrystianizacji podbitego obszaru. Oznajmiać w kościołach będą, heroldów się pośle do miast, może posłów do okolicznych królestw sąsiednich. Ale żeby pamięć ludu trwała dłużej a reklama jakiego to nasza kraina ma wspaniałego i bogobojnego władcę poszła w świat na dłużej, najlepiej zrobić to właśnie bijąc monetę z odpowiednimi wizerunkami rewersowym i awersowym. Idąc za przykładem podanym, no to na jednej stronie może być władca na tronie w koronie, z berłem, i mieczem, a z drugiej rycerz na koniu z krzyżem zamiast sztandaru, depczący węża. A przy królewskich zaślubinach mających miejsce za 3 lata, można proces ponowić.
Oczywiście nie każde renovatio monetae oznaczać miało rozwalanie składu monety. A dokonywano ich od czasów Karola Wielkiego. W Anglii od X w. cyklicznie co 6-7 lat a potem co 3. W Niemczech, Czechach i na Węgrzech zaczęto w II połowie XI lub w XII w. Tam dokonywano wymiany co 2-4 lat. W Polsce na ten przykład pierwsza porządną wymianę zawdzięczamy Bolesławowi Śmiałemu. Bolesław Krzywousty w trakcie swojego panowania przeprowadził renovatio może 4 razy, jego syn Władysław II w ciągu 8 lat rządów zrobił to 4 razy, a brat Władysława – Mieszko Stary kilkukrotnie w ciągu każdego roku panowania. Poniższe dane pokazują nam jak przebiegało to w XIII i XIV w. w Anglii.
ROKU PANSKIEGO | ZAWARTOSC SREBRA W % | ILOSC BITYCH PENSOW Z LOKALNEJ WERSJI FUNTA (TOWER POUND) | WAGA PENSA W GRAMACH |
---|---|---|---|
1257 | 92.6 | 242 | 1.446 |
1279 | 92.5 | 243 | 1.440 |
1335 | 83.3 | 252 | 1.389 |
1344 | 92.5 | 270 | 1.296 |
1344 | 92.5 | 266 | 1.315 |
1345 | 92.5 | 268 | 1.306 |
1346 | 92.5 | 270 | 1.296 |
1351 | 92.5 | 300 | 1.166 |
Poprzez utratę wartości pieniądz średniowieczny zatracił swoją pierwotną relacje z oryginalnym funtem w srebrze i innymi jednostkami wagowymi. Rynek sam ustalił ich wartość w stosunku do pozostałych typów będących w użyciu i produktów, co tylko napędzało inflację. I tak ten system działał do momentu aż wprowadzono do obiegu monetę groszową – grubszą z wyglądu, masywną, i o wiele bardziej reprezentacyjna.
Główne srebrne średniowieczne typy monet i systemy monetarne
Szacunkowe wyliczenia mówią że dopiero w XIII w. rolnictwo europejskie osiągnęło poziom porównywalny do starożytnego Rzymu. Jako że było ono podstawową gałęzią gospodarki, można więc z całą pewnością stwierdzić że kontynent wychodził z mniej lub bardziej znacznej zapaści. W HPK cz. III omówiliśmy sobie system denarowy i przyznam szczerze ze chciałem tutaj wprowadzić jakąś uśrednioną tabelkę dla XII – XIV w., ale się nie da. Za dużo zmiennych danych i odmian miar i wag. Każda kraina ma swoje systemy lokalne i swoje własne pomniejsze typy monetarne, a także wahające się ostro przeliczniki relacji kruszcu do kruszcu i monety do monety. Wybrałem zatem jeden system – trojański (od francuskiego miasta Troyes i przyjmowany w XV w. przez Anglię zamiast funta Tower).
Pound / Funt (ok. 374.4 g.) | Ounce / Uncja (ok. 31.1 g.) | Pennyweight (ok. 1.56 g.) | Grain (0.065 g.) |
|
---|---|---|---|---|
Pound | 1 | 12 | 240 | 5760 |
Ounce | 1 | 20 | 480 | |
Pennyweight | 1 | 24 | ||
Grain | 1 |
- Grain dla wagi oparty był na wadze ziarna jęczmienia, a dla wagi kruszcu na wadze ziarna pszenicy. Stosunek 3:4
- Pennyweight jak sama nazwa wskazuje odnosił się do wagi pensa/denara z przeszłości
- Uncja jak to uncja, trojańska dziś jest używana tylko do kruszców i w aptekach. Żeby utrudnić jeszcze życie, dzieli się ona dodatkowo na 8 drams lub 24 scruples
- Funt w zależności od odmiany systemu mógł ważyć 360 g. – 500 g. Ponadto lokalnie dzielił się jeszcze na marki.
- Marka była tak naprawdę zdewaluowanym karolińskim funtem i liczyła się w przedziale 180 – 280 g. W teorii 2 marki stanowiły funta. Jeśli zaś chodzi o system monetarny marka dzieliła się na denary czyli w tym przypadku pennyweights. No i najważniejsze – u nas i w krajach ościennych przyjęło się nazywanie marki grzywną. O podziale grzywny na wiardunki, skojce i kwarty, opowiemy sobie kiedy indziej, dobrze?
Jak więc widzicie, będąc w gildii handlowej, należało mieć tęgą głowę i pamięć (“Henry, daj mi kopę śledzi i 5 kwintali pszenicy, a ja zapłacę ci kwartą groszy i dorzucę funtowy chleb, co?“).
Ponieważ psucie monety trwało, w pewnej chwili role monety zaczął pełnić brakteat czyli rodzaj denara wybijany jednostronnie z cienkiej blaszki na miękkiej podkładce (od łac. bractea – blaszka). Oznaczało to nie mniej ni więcej że stempel odciśnięty wypukło na awersie pojawiał się jako wklęsły (negatyw) na rewersie. Brakteaty były chyba najbardziej zniszczoną formą denara, no ale przy brakach kruszcowych i ciągłych wymianach monetarnych, nowy pieniądz podlał niesłychanie.
W XIII w. pojawiła się jednak nowa, cięższa, srebrna moneta nazwana grossi, gros, groten, groats czyli a naszemu groszem. Grossuss po łacinie oznacza “gruby”. Wymyślony w Genui w 1172 r. grosz wart był 4 denary. Z kolei Wenecka wersja z 1192 r. równała się 26 denarom. Następne edycje wypuściły w 1237 r. Florencja (jako fiorino), około 1250 r. Mediolan, Francja około 1266 r. (gross tournois), Flandria w 1275 r (groot – językowe naśladownictwo francuskiej nazwy) i wreszcie Anglicy w 1279 r. (groat). Jednocześnie stopniowo ustalono stosunek grosza do denara jak 1:12. W pewnej chwili, grosza nazywano naprawdę rożnymi mianami. Jedną z nich było denarii grossi – grubszy denar, lub też soldo, soldino, które przetłumaczono u nas na szeląg. W każdym razie stara karolińska jednostka wagi – solid, po raz pierwszy w historii zamienił się w realną monetę srebrną. Jednakże już wkrótce pojecie i jednostka obrachunkowa zaczęły się rozjeżdżać. Można by powiedzieć, że w pewnej chwili XIII w. każdy z państwowych tworów eksperymentował ze swoim “grubym denarem”. Na polu walki pozostały jednak dwa.
Pierwszym był grosz turoński. Na początku XIII w. we Francji funkcjonowały równolegle dwa systemy monetarne: paryski i turoński. Stosunek denara paryskiego do turońskiego był jak 4 do 5. Ludwik Święty przeprowadzając w 1266 r. wielką reformę monetarną oparł się na tym drugim. Jego słynne grosze nie dlatego nazywano turońskimi, że były bite w Tour lecz dlatego, że należały do systemu turońskiego. Ważyły one 4.52 g. a później 4,22 g. i zawierały 95.8% srebra. Wkrótce stały się wzorcem dla Flandrii oraz innych państw niderlandzkich, dla zachodnich Niemiec oraz w nieco mniejszym stopniu dla państw Półwyspu Iberyjskiego. Przez pewien czas odgrywały także rolę na Bliskim Wschodzie, dość szybko zostały jednak wyparte. Z jednej marki paryskiej (244.75 g.) wybijano 58 groszy, no ale pamiętajmy o delikatnych odchyleniach, pomimo dokładności metody al pezzo.
Drugim, był zaś system grosza praskiego, rozpowszechniony m.in. na Polskę. Gdy Kutna Hora zaczęła bić grosz w 1300 r. jego początkowa waga wynosiła 3.78 g. a zawartość srebra 93.3% bite jako odpowiednik 12 denarów. A że żaden z okolicznych krajów (może poza Cesarstwem) nie mógł pozwolić sobie na długotrwale bicie takiej monety, grosz praski szybko rozprzestrzenił się na okoliczne i stał się najpopularniejszą jednostką obiegową w europie środkowo – wschodniej. Oczywiście w następnych latach następowało zmniejszenie jego wagi oraz zawartości srebra, no ale jak to wciąż sygnalizuję, taka była kolej rzeczy.
A więc grosz miał być monetą wpisaną w system denarowy, jako odpowiedz na potrzebę posiadania w obrocie monety wartej kilka denarów i przede wszystkim trwałej. Obroty handlowe się zwiększały, wymagało to wiec wyprodukowania czegoś nominalnie konkretniejszego. Ponadto zwiększyła się podaż kruszcowa, jako że kopalnie srebra działały prężnie. Z kolei dotychczasowe ciągłe wymiany monety spowodowały znaczną utratę wartości denara (zawartości srebra w stopie i jego wagi ogólnej), a zatem podwyższyły ceny. Reforma była potrzebna. W międzyczasie, zastanówcie się – denar Karola Wielkiego o wadze 1.7 g. i zawartości srebra 93.75%. Jak mogło się to upodlić przez 500 lat? Rekord pobili chyba mieszkańcy Italii zamieniając denara w ¼ g. blaszkę brakteatową o zawartości srebra 30%. Zwróćcie też uwagę na to kto pierwszy bije grosza – obszary związane żywo z handlem lewantyńskim, a dopiero w ok. 100 lat później Flandria/Niderlandy.
A na koniec wątku srebra dygresja w przyszłość. Ponieważ złota na kontynencie znowu zaczęło brakować, po kilku eksperymentach, w 1518 r. w Czechach zaczęto bić talara. Talar był monstrum o wadze 27-26 g i zawartości srebra 95.5%. Przyświecała mu idea bycia równoważnikiem monety złotej czyli florena. Byłbym zapomniał o średnicy – 40 mm.
Główne złote średniowieczne typy monet i systemy monetarne
To że pierwsze emisje grosza pochodziły z Italii i wkrótce po nich zaczęto bić monety złote, nie było dziełem przypadku. Na rozwój myśli wpłynęło stykanie się ze światem lewantyńskim – Bizancjum bilo złote solidy, następnie trachy i hyperpyrony, zaś kraje arabskie operowały złotym dinarem. Egipt bil ponadto małą 1 g. monetę o nazwie tari, skopiowaną w pewnej chwili przez Sycylijczyków. Także strumyk złota powoli przypływał do Europy.
Europejskie próby bicia złotej monety rozpoczęły się od naśladownictwa – czyli w kopie najpopularniejszej podówczas złotej monety – dinara – wkomponowane było imię króla, data liczona od Hidżdżry, a o kręgu kulturowym pochodzenia świadczył zaledwie gdzieś wkomponowany mały krzyżyk. Jeśli kojarzycie ciekawostkę z poprzedniej części – dinar króla Offy, to mniej więcej było to. Co ciekawe, państwa krzyżowców po których należało by się spodziewać pewnego nazwijmy to „poziomu” z powodu pełnionej funkcji, robiły tak samo. Wyobraźmy sobie bitą w Chrześcijańskiej Jerozolimie monetę z szahadą, imieniem Mahometa, i w pełni w arabskim piśmie. Dopiero po interwencji króla Francji saracenty (bo tak je nazywano) zostały wyklęte przez Rzym a zatem zaprzestano ich bicia.
Pierwszą samodzielną złotą monetą w Europie był augustalis bity przez Fryderyka II. Monarcha zasiadał na tronie cesarskim i jednocześnie królewskim na Sycylii. Emisję augustalisów rozpoczął w 1231 r. na Sycylii. Były to monety o stosunkowo niskiej próbie – 87% złota i wadze 5,28 grama. Parametry te zostały dokładnie przemyślane. Wiązały one augustalisy z systemem wagowo-pieniężnym zarówno arabskim, jak też bizantyńskim. Mimo oryginalności oraz sporej użyteczności w kontaktach z zagranicą, złote monety Fryderyka II nie stały się międzynarodowym wzorcem i nie przeżyły też zbyt długo swego twórcy.
Prawdziwa reforma zrodziła się w bogatych miastach włoskich. Pierwsza była Genua. Rozpoczęto tam emisję złotych monet na przełomie XII i XIII w., czyli jeszcze wcześniej niż na Sycylii. Były to małe genovino a w kilkadziesiąt lat później, duże genovino (stosunek 8:1). W stosunku do augustalisów ich wartość wynosiła jak 4 do 5. Mieściły się jednocześnie w systemach wagowo-pieniężnych arabskim oraz bizantyńskim. Standard wagowy dużych genovino – 3,52 g. złota wysokiej próby (99%) stał się jednym z najtrwalszych w historii pieniądza i przetrwał praktycznie do XX wieku. Reforma wydawałoby się doskonała. Dlaczego więc wszyscy wiedzą co to jest dukat albo floren, zaś słowo genovino obce jest nawet wielu numizmatykom? Otóż Genua nie była w stanie utrzymać wysokiego standardu 3,52 g. prawie czystego złota. W drugiej połowie XIII w. kłopoty gospodarcze spowodowały iż Genua zdecydowała się na deprecjację swojej monety o ok. 25%.
Standard dużego genovino przejęła Florencja w 1252 r. rozpoczynając emisję florena – jednej z najsłynniejszych monet w historii pieniądza. Wkrótce floren stał się monetą wzorcową prawie dla całej Europy. Jakie były tego przyczyny? Przede wszystkim Florencja przez całe wieki potrafiła utrzymać wysoki standard monety że złota wysokiej próby (99%) ważącej ok. 3.5 g. Po drugie, była w stanie emitować olbrzymie ilości florenów. Na przykład na początku XIV stulecia bito ich we Florencji kilkaset tysięcy sztuk rocznie, co daje parę ton czystego złota. Z kolei pozycja gospodarcza Florencji i szeroka sieć jej powiązań międzynarodowych wypychała tę olbrzymią masę złotych monet do innych krajów europejskich. Nie bez znaczenia był również wymiar estetyczny. Floreny były monetami pięknymi. Po pewnym czasie w poszczególnych krajach pojawiły się naśladownictwa złotych monet z Florencji. Wkrótce nazwa „floren” była już tak popularna, że stała się synonimem prawie każdej złotej monety. Ten stan rzeczy trwał do XIV w. Wówczas nazwę „floren” jako określenie złotej monety na wielu obszarach Europy powoli zaczęła wypierać nazwa „dukat”. Chodziło tu jedynie o nazwę. Dukat jakkolwiek stanowił dla florena konkurencję, nie podważył jednak jego statusu jako międzynarodowego wzorca.
Do najbardziej istotnych naśladownictw złotej monety florenckiej, które wywarły silne piętno w sytuacji monetarnej w Europie należały bite od XIV w. floreny węgierskie oraz reńskie. Węgry były jednym z najzasobniejszych w złoto (a także w srebro) państw europejskich. Wykorzystując ten fakt Karol I Robert z dynastii Andegawenów na początku XIV w. rozpoczął produkcję złotej monety, która wkrótce zalała rynki pieniężne Europy Środkowej i Wschodniej. Z kolei w Niemczech 1386 r. – w czasie wojen, ogólnego zamętu i chaosu – czterej książęta nadreńscy utworzyli unię monetarną, która regulowała zasady emisji monet złotych. Z kolońskiej grzywny złota (233.65 g.) miało być bite 66 monet. Każda ważyła więc 3,54 g. Floren reński był emitowany do XIX wieku do samego końca utrzymując ten standard.
Dukaty zaczęto bić w Wenecji w 1285 r., zakończono zaś ich produkcję menniczą w 1797 r. Powtarzały one standard wagowy florenów i utrzymały go przez ponad pięćset lat. W tym czasie, nie licząc drobnych zmian stylistycznych, nie zmienił się również rysunek stempla monety. Skąd zaś jego nazwa? Napis w otoku wyrażał w licznych skrótach dwuwiersz: Sit tibi Christe datus quem tu regis iste ducatus – Niech Ci będzie, o Chryste dane to księstwo któremu królujesz). Od ostatniego słowa – urobiono nazwę monety.
Wkrótce, na przestrzeni XIV stulecia Europa podzieliła się na dwie strefy wpływów. Na północ od Alp królował floren, zaś w południowo-wschodniej części basenu Morza Śródziemnego i na Wschodzie – dukat. Na licznych rynkach mieliśmy do czynienia z obiegiem obydwu monet.
Postarałem się tu pokazać najważniejsze typy monet, nie wchodząc w odmiany lokalne i półgrosze, ćwierćgrosze, aragony czy francuskie ecu.
Wartość nabywcza
A oto poniżej wartość nabywcza. W nawiasach zawarłem daty, wszystkie ceny w srebrze. Jeśli cena jest w marce – mam na myśli przedział 180-280 g. srebra, jeśli w grzywnie to jest to grzywna Polska – ok 200 g. Jeśli cena jest w funcie – mam na myśli przedział 360 – 500 g. Roboczo zakładam że cena wyrażona w solidach równa się cenie w groszach. Rozbieżności ze względu na krainy i ośrodki są spore i często znajdywałem ceny wykluczające się na wzajem (robotnik budowlany zarabiający więcej niż mistrz kamieniarski np.). Starałem się więc wykorzystywać najbardziej sensowne opracowania do jakich dotarłem. Proszę o wyrozumiałość. Ze względu na ciągłe psucie monety, np. cena z roku 1300 może znacząco różnić się od tej z 1325 r.
Rola, pokarm, inwentarz:
- Pług do orki ręcznej/nożnej (1350 r.) – 5 denarów
- Zestaw 3 narzędzi kamieniarskich (1350 r.) – 9 denarów
- Zestaw szpadel i łopata (1457 r.) – 3 denary
- Toporek do drewna (1457 r.) – 5 denarów
- 2 jarzma (1350 r.) – 5 solidów
- Kompletny zestaw narzędzi do wykonania zbroi (1514 r.) – 13 funtów, 16 solidów i 11 denarów
- Rumak bojowy (XII w.) – 50 solidów
- Rumak bojowy (XIII w.) – do 80 funtów – innymi słowy witajcie w pięknym świecie inflacji, psutego denara i rosnącej ceny towaru luksusowego połączonych razem
- Koń roboczy (XIII w.) – 10-20 solidów
- Zestaw 2 koni podróżnych dla rycerza (1374 r.) – na jednym jechał rycerz, na drugim jego ekwipunek. Giermek, jego koń i jego wyposażenie, nie wliczone w cenę) – 10 funtów
- Galon najlepszego Reńskiego w tawernie w Londynie (1331 r.) – 8 denary
- Galon najtańszego wina (późny XIII w.) – 3-4 denary
- Galon najlepszego wina (późny XIII w.) – 8-10 denarów
- Galon dobrego piwa typu Ale (XIV w.) – nie spodziewaliście się chyba lagera w tamtych czasach? – 1.5 denara
- Galon średniej jakości piwa typu Ale (XIV w.) – 1 denar
- Galon podłego sikacza które Ale jest tylko z nazwy (XIV w.) – 0.75 denara
- Funt pieprzu (polowa XIII w.) – 4 solidy
- Suszone owoce, orzechy, ryz, figi z lewantu (XIV w.) – do 6 denarów za funt
- Cynamon, cukier, goździki (XIV w.) – 1-3 solida za funt
- Szafran (XIV w.) – 12-15 solidów za funt
- Krowa (polowa XIV w.) – 9 solidów 6 denarów
- Wół – czyli wówczas zwierze pociągowe – (polowa XIV w.) – 13 solidów 1.25 denara
- Owca (polowa XIV w.) – 1 solid, 5 denarów
- 30 dorosłych owiec było w stanie wyprodukować wełnę wartą 20 solidów na rok (1299 r.), czyli po 2 latach od zakupu, inwestycja prawie się zwracała.
- Świnia (1338 r.) – 2-3 solidów
- 2 kurczaki (XIV w.) – 1 denar
- 5-10 solonych śledzi od hurtownika (1382 r.) – 1 denar
- Stożek soli (1422 r.), roboczo załóżmy że ok 100 g. – 6 denarów
Zamieszkajmy gdzieś:
- Zamek w Dover, (1180-1190 r.) – 7000 funtów srebra
- Wieża w Oksfordzie (XI w.)– 1400 funtów
- Przeciętny zamek kamienny w Anglii (XII w.) – 350 funtów
- Zamek Chateau Gaillard (1196-1198 r.), czyli na ten czas, najnowocześniejszy zamek obronny w Europie – 12000 funtów
- Koszt wynajmowania chatki (XIV w.) – 5 solidów na rok
- Koszt wynajęcia domu rzemieślnika, celem praktykowania rzemiosła (XIV w.) dom zawiera oczywiście warsztat, pokój dla terminatorów, sklep itd. (XIV w.) – 10-15 funtów na rok
- Roczny czynsz za 3 tawerny w Londynie z ekskluzywnymi prawami do pewnego rodzaju win (1365 r.) – 200 funtów
- Dom szeregowy w Yorku (XIV w.) – do 5 funtów
- Dom kupiecki, czyli znów z pewnymi udogodnieniami do prowadzenia biznesu (XIV w.) – 33-66 funtów
Edukacja:
- „Czesne” w szkole przyklasztornej (1392 r.) – 2 funty na rok
- „Czesne” na uniwersytecie Oksfordzkim (1374 r.) – 104 solidy na rok
- Koszt odpowiedniego ubrania w Oksfordzie (1374 r.) – 40 solidów na rok
- Koszt nauczania w Oksfordzie (1374 r.) – 26 solidów 8 denarów na rok
- Roczne opłaty za przywilej bycia jednym z żaków na uniwersytecie średniowiecznym (późny XIV w.) – 2-3 funtów
- Roczne opłaty za przywilej bycia jednym z żaków na uniwersytecie średniowiecznym jeśli jesteś z dobrego rodu (późny XIV w.) – 4-10 funtów
- Instruktor fechtunku (późny XVI w.) – 10 solidów na miesiąc
- Wartość 126 ksiąg (XIV w.) – 113 funtów
- Zdobiona bogato Biblia – (XIV w.) 1440 groszy praskich
Przyodziać by się zdało:
- Modne trzewiki dla stanu nie plebejskiego (1470 r.) – 4 denary
- Modne buty dla stanu nie plebejskiego (1470 r.) – 6 denarów
- Modna sakiewka dla stanu nie plebejskiego (1470 r.) -1.5 denara
- Modna czapka dla stanu nie plebejskiego (1470 r.) – 10 denarów
- Modny przyodziewek dla stanu nie plebejskiego (1470 r.) – 10 – 50 denarów
- Modny tabard i tunika (przyodziewek) dla stanu nie plebejskiego (1285 r.) – 3 solidy
- Lniana koszula nieźle uposażonego wieśniaka (1313 r.) – 8 denarów
- Buty nieźle uposażonego wieśniaka (1313 r.) – 6 denarów
- Wełniany kożuszek nieźle uposażonego wieśniaka (1313 r.) – 3 solidy
- Jakiegoś rodzaju porcięta lub tunika nieźle uposażonego wieśniaka (1313 r.) – 1-3 solidów
Przyodziewek i narzędzia do prowadzenia dyskusji:
- Kolczuga (XII w.) – 100 solidów
- Mediolańska zbroja płytowa, czyli od mistrzów w swoim fachu (1441 r.) – 8 funtów, 6 solidów, 8 denarów
- Zbroja dla giermka (1441 r.) – 5-6 funtów
- Zwyczajna lokalnie dostępna zbroja skórznia – (1285 r.) – 5 solidów
- Zbroja na zamówienie dla księcia Gloucester, najprawdopodobniej kolcza z elementami płytowymi (1397 r.) – 103 funty
- Beczka do czyszczenia kolczugi (1467 r.) – 9 denarów
- Najtańszy miecz jednoręczny (1340 r.) – 6 denarów
- Hełm dla piechura zależny od jakości (XV w.) – 15-30 groszy
- Hełm dla strzelca zależny od jakości (XV w.) – 60-72 grosze
- Hełm kopijnika zależny od jakości (XV w.) – 144-192 grosze
- Pełna płyta kopijnika zależna od jakości (XV w.) – 480-576 groszy
- Napierśnik dla piechura (XV w.) – 24 grosze
- Tarcza dla piechura zależna od jakości (XV w.) – 7-10 groszy
- Tarcza dla strzelca zależna od jakości (XV w.) – 10-36 groszy
- Tarcza dla kopijnika zależna od jakości (XV w.) – 60-90 groszy
- Miecz jednoręczny dla pieszego i strzelca zależny od jakości (XV w.) – 32 grosze
- Miecz jednoręczny dla kopijnika zależny od jakości (XV w.) – 72-120 groszy
- Luk (XV w.) – 24 grosze
- Kusza (XV w.) – 48-60 groszy
- Kopia (XV w.) – 15-21 groszy
- Pika (XV w.) – 6 groszy
- Ogółem wyekwipowanie piechura (XV w.) – ¾ – 3 grzywien
- Ogółem wyekwipowanie strzelca (XV w.) – 7-25 grzywien
- Ogółem wyekwipowanie kopijnika (XV w.) – 35-53 grzywien
- Koszt wyprodukowania bombardy (XV w.) – 7000 groszy
- Koszt materiałów potrzebnych do wykonania jednego strzału z bombardy (XV w.) – 140 groszy (równowartość ok. 14 krów)
Rożne czyli tzw. varia:
- Karoca królewska (XIV w.) – 400 – 1000 funtów
- Karoca zwyczajna (1381 r.) – 8 funtów
- Obsługa karocy (XIV w.) – 1-3 solida na rok
- 2 złote pierścienie z diamentami (1382 r.) – 15 funtów
- Zloty pierścień z rubinami (1382 r.) – 26 solidów, 8 denarów
- Oplata za dołączenie do gildii kupieckiej po terminatorstwie (XIV w.) – 20 solidów
- Oplata za dołączenie do gildii ciesielskiej po terminatorstwie (XIV w.) – 3 solidy 4 denary
- Oplata za dołączenie do gildii w innym mieście (XIV w.) – 6 solidów 8 denarów – 3 funtów
- Opróżnienie miejskiego szamba (XV w.) – 6 solidów 8 denarów
Zarobki służb mundurowych:
- Najemnik, chorąży w chorągwi rycerskiej (1316 r.) – 4 solidy dziennie. Noszenie sztandaru był to zaszczyt, wymagało to siły fizycznej, no i w płacę wliczone było niebezpieczeństwo, bo na polu bitwy upadek chorągwi czy jej utrata było hańba nie do zmazania i właściwie przesądzało o rezultacie. Zgadnijcie więc kogo starano się zabić pierwszego
- Najemnik, Rycerz (1316 r.) – 2 solidy dziennie
- Najemnik, Pieszy lub giermek (1316 r.) – 1 solid dziennie
- Armia królewska, setnik lub konstabl (1346 r.) – 1 solid dziennie
- Armia królewska łucznik konny, piechota (1346 r.) – 6 denarów dziennie
- Armia królewska, łucznik (1346 r.) – 3 denary dziennie
- Armia królewska, piechota (1346 r.) – 8 denarów dziennie
- Armia królewska, trębacz, bębniarz (1346 r.) – 20 denarów dziennie
- Armia królewska, chorąży (1346 r.) – 2 solidy dziennie
- Armia królewska, rycerz (1346 r.) – 18 denarów dziennie
Przychody władców panów, szlachty, mieszczan i kmieciów
- Baron, pan na ziemiach (ok 1300 r.) – 200-500 funtów rocznie
- Wyższy rangą szlachcic, potentat ziemski (ok 1300 r.) – 400-11000 funtów rocznie
- Przychody korony Angielskiej w okresie pokoju (ok 1300 r.) – 30000 funtów rocznie
- Przychody Królestwa Polskiego w okresie pokoju (ok. 1360-70 r.) – 70 000 grzywien. Czyli zakładamy ze to grzywna polska (uśredniamy do 200 g.), mnożymy jedno przez drugie aby osiągnąć wynik w gramach a następnie dzielmy wynik przez 370 g. co stanowi uśrednienie funta tower – czyli używanego podówczas w Anglii. Wychodzi prawie 38 000 funtów.
- Mistrz kamieniarski (1351 r.) – 4 denary dziennie (zapewne minimum)
- Mistrz ciesielski (1351 r.) – 3 denary dziennie (zapewne minimum)
- Tkacz (1407 r.) – 5 denarów dziennie
- Giermek rocznie (XIV w.) – 13 solidów 4 denary – 1 funt
- Służba zamkowa (sokolnicy, stajenni, posłańcy itd.) (XIV w.) – 5-8 solidów na rok
- Służba kuchenna (XIV w.) – 2-4 solidów na rok
Na zakończenie
Im dalej w cyklu tym bardziej zastanawiam się nad dzisiejszą funkcją złota i srebra jako metali wartościowych. Od zarania dziejów ludzie niszczyli pieniądze. To nie jest tak, jak opowiada Mike Malloney, że niszczone są tylko papierowe. W ludzkiej naturze jest niszczenie także złota i srebra poprzez domieszki miedzi. Jednakże te 2 kruszce mają tak silną wartość sentymentalną wytworzoną przez pokolenia, że wydaje się iż zawsze będą w cenie, choć nie związane lub po części związane z systemem walutowym. Nie ma w historii naszej cywilizacji momentu gdy złoto i srebro nie ma wartości. Wyjątkiem może byłaby sytuacja dramatycznego zniszczenia całej naszej cywilizacji, powszechnego głodu i braku dostępu do wody pitnej.
Zastanawiają mnie także pewne analogie. Mianowicie – srebro dla ludu a złoto dla elit i wielkich rozliczeń. Co jeśli przyszłość przyniesie analogiczne dualistyczne systemy finansowe, w których mniej lub bardziej zunifikowana waluta lokalna będzie dla mas, natomiast do poważnych rozliczeń stworzony zostanie system uregulowanej prawnie waluty typu SDR, lub ether czy bitcoin, będącej pod ścisłą kontrolą systemów bankowych? Jaka będzie wtedy rola kruszców?
Mit rzadkości i wyjątkowej wartości diamentów został wytworzony przez kartel De Beers, który dzięki skutecznym kampaniom reklamowym (pierścionek zaręczynowy z diamentem) i wieloletniemu monopolowi na rynku, pozwalał regulować ich ilość a za tym cenę. Czy analogiczna odwrotność takich procesów, mająca na celu deprecjację kruszców mogłaby liczyć na sukces?
Enemy
Podobało się? Dowiedziałeś się czegoś nowego? Jeżeli tak to polecaj i dziel się prawdziwym info z przyjaciółmi, znajomymi i rodziną, poślij linka do artykułu, dodaj na Facebooku, opowiedz znajomym, napisz do autora. Rozprzestrzeniaj wiedzę. Możesz zacząć od kliknięcia na PODZIEL się w serwisach społecznościowych, bo to broń XXI wieku. Podziel się z innymi – Twoje kliknięcie kosztuje cię 3sek czasu a innym możesz zdjąć klapki z OKÓW. Dziękuję z góry za propagowanie prawdziwej wiedzy.
Komentarze ( 2 )
___
Bankierów istotnie można by ścinać, wtedy nie trzeba by komisji śledczych i ustalania czy coś bankiem było czy nie było jak przecież widać że było.
___
Nie wgłębiłeś się w konsekwencje procesów technologiczny – ile to jest dziesiątek ton węgla dziennie, ile drewna, ile mąki, jaj, mleka i piwa dla podtrzymania przemysłu w ruchu. Ile koni musi ciągnąć te wozy, co te konie jedzą i ile chłopa musi stać w polu za jedną kopalnią, a ilu smolarzy w lesie. Ludzie sobie często wyobrażają że to wsi spokojna, wsi wesoła była w średniowieczu, a to tętniące przemysłem było.
Właśnie w tym zawarta jest siła PM.
___
Bardzo podoba mi się ta część o łataniu systemu gdy brakło PM i barter za nic nie chciał działać przy braku PM, a przy obecności jednak działał. Brak tej chwilowej choćby możliwości rozsypania stosiku monet na stole i ich swobodnego wydania zamroziła handel.
Ciekawe jak będzie z zamrożeniem w cashless lodówce – leming jakoś to zniesie, ale czy zniesie to ten co mu chleb, ser i mleko produkuje?
Część tych problemów rozliczeniowych mam na co dzień w niby zamożnym kraju gdzie niby są ujemne stopy i powinna być olbrzymia nadpłynność, a tu się trzeba rozliczać w usługach, maszynach, materiałach eksploatacyjnych, towarze i bywa że w nieruchach, których po cenach bańki nikt nie chce. A ryzyko zlicytowania dłużnika jest takie, że się dostanie zbyt mało aby otrzeć łzy po przecenie na poziomie 2-3 centów za dolara (bo takie są rzeczywiste rezultaty aukcji po odjęciu kosztów operacyjnych). Spready na licytowaniu dłużników są koszmarne.
___
Jest jeszcze jedna metoda ujmowania wody z szybu oparta o system przekładni. Polega na wyzyskaniu wzbudzonej fali w pionie. Jest niezbyt efektywna, ale działa bez względu na głębokość, to kombinacja dwóch wymienionych metod (tej z worami powietrza i tej z plunge pump). Arabowie ją stosowali i nawet zegary wodne o to oparli, tyle że ze cztery wieki wcześniej niż wystąpił problem w Europie.