Jak ktoś dysponuję miejscem na swej działce, warto rozważyć posadzenie drzew których nasiona będą nadawać się do spożycia. Poniżej wymieniłem parę gatunków, którymi warto się zainteresować:
Orzechy włoskie -Juglans regia - obecnie w ofercie mnóstwo odmian o różnym smaku. Jak ktoś ma małą działkę, to polecam odmiany szczepione. Wiemy wtedy czego się spodziewać, dodatkowo w szkółce dopasują taką odmianę do regionu w którym mieszkamy. Poza tym możemy mieć drzewo co nie potrzebuje w sąsiedztwie innego egzemplarza do zapylenia, to spore udogodnienie. Orzechy rozmnażane za pomocą siewu nie zawsze dziedziczą wszystkie cechy po swych rodzicach. Ja u siebie mam większość odmian orzechów szczepionych – każda inna (inny termin dojrzewania, inny smak, odporność itd.). Sadzonki orzechów włoskich za młodu na zimę trzeba zabezpieczyć. Orzechy zaraz po zbiorze dosuszamy np. pod wiatą w przewiewnym miejscu. Następnie można przechowywać w suchym, chłodnym pomieszczeniu np. strych (pamiętać, że zawsze mogą dostać się gryzonie) ok roku. Są odmiany co nie nadają się do przechowywania -gł. zawierające spore ilości kwasów tłuszczowych z grupy omega-3 (szybko jełczeją) oraz te co mają niedomkniętą skorupkę (ryzyko rozwoju pleśni). Takie odmiany trzeba zjeść w miarę szybko. Jeszcze jedna duża różnica między siewką, a szczepioną odmianą szlachetną. Szczepione egzemplarze wchodzą szybko w okres owocowania (jak za szybko to trzeba obrywać zawiązki), siewki często po 7 – 10 latach dają pierwsze plony.
Inne orzechy - mam tu na myśli orzech ajlantolistny – J. ailantifolia , szary – J. cinerea, czarny – J. nigra. Na razie mam je (szary i ajlantolistny) perę lat, więc jeszcze z wnioskami trzeba poczekać. Na pewno dobrze znoszą zimę, problem zaczyna się gdy nastaną wiosenne przymrozki. Im później – maj, tym gorzej. Ogólnie tu wszystko zależy od odmiany. Jeżeli chodzi oo orzech ajlantolistny to niektóre szlachetne szczepione odmiany mocno obrywają od uszkodzeń po przymrozku, mam też jedną siewkę tego orzecha i tu praktycznie nic mu przymrozek nie robi. Co do orzechów szarych to mam na razie dwie szlachetne szczepione odmiany. Z przymrozkiem radzą sobie dobrze, nawet znacznie lepiej niż orzechy włoskie. Moją uwagę zwróciło to, że już trzyletnie okazy potrafią wiązać orzechy. Ja akurat otrzymałem zalecenia by nie dopuścić do owocowania tak młodych drzewek i się do tego stosuję, więc obrywam im zawiązki orzechów. W przyszłości rozważę jeszcze zakup szlachetnych odmian O. czarnego i mandżurskiego. Szczególnie ciekawe są odmiany tego ostatniego. Są to najczęściej selekcjonowane krzyżówki mandżurskiego z ajlantolistnym. Selekcja pod kątem twardości skorupy i wielkości jądra. Mają bardzo dużą odporność na mróz.
Orzeszniki - Carya - to krewniacy orzechów. Nawet liście mają podobną budowę. Ja mam niewiele odmian – wszystkie szlachetne szczepione. Jako podkładka został użyty orzesznik pekan. Pierwsze lata profilaktycznie okrywałem na zimę. Teraz nie okrywam. Jeżeli chodzi o odporność na przymrozki to młode potrafią ucierpieć (zależy od odmiany), ale bardzo szybko się regenerują. Obecnie przymrozki nie szkodzą im. Co do wzrostu to rosną szybko pekany, hikany, oprócz orzesznika pięciolistkowego (zaszczepiony jak każdy na pekanie, ale wzrost słabszy, ale za to przymrozki go nie ruszają). Niby literatura podaje, że po 10 latach (szczepione, nie siewki) dają pierwsze owoce. Najstarszy ma 7 lat. Czy za 3 lata będzie miał orzechy to trochę wątpię.
Ja moje orzeszniki posadziłem w terenie gdzie jest wysoki poziom wód gruntowych (latem i tak się obniża, a one mają spore zapotrzebowanie na wodę), jest to jednak dolina i do końca nie jest to właściwe rozwiązanie bo mróz zawsze spływa w najniższe partie. Warto dodać, że gryzonie lubią młode korzenie orzeszników. Niestety na moim terenie, żyją różne nornice, karczowniki itd. więc ja zabezpieczyłem sadzonki: wykonałem „tubę” z siatki rabitzy z cienkiego drutu, dno zrobiłem z dwóch fragmentów takiej siatki i wszystko posztukowałem drutem wiązałkowym. Sadzonkę z
ziemią umieściłem w takiej formie i dopiero formę w gruncie. Od górnej strony też zabezpieczyłem u podnóża pnia. Taka siatka za parę lat już się rozleci i rozsypie od rdzy, a korzenie zdążą zdrewnieć i się rozrosnąć.
Podsumowując wszystkie orzechy, orzeszniki będą zajmowały sporo miejsca – rozstaw to 10x10m. Oczywiście niektóre włoskie szczepione będą wymagać 7x7m, ale takich odmian jest mało. Wszystkie orzechy włoskie mam z krajowych szkółek, a większość innych orzechów i orzeszniki z holenderskiej szkółki (sadzonki przywiózł mi znajomy). Ja trochę nie ufam tym zagranicznym szkółkom, więc te okazy od razu nie posadziłem do gruntu tylko, dałem do większych doniczek, rosły w zacisznym miejscu ok. 2 lata i się aklimatyzowały. Dla orzeszników zamiast doniczki użyłem rury kanalizacyjnej PCV 11cm i 1m dłogości.
Orzech laskowy (leszczyna pospolita - Corylus avellana) – tu także sporo smacznych odmian. Przechowuję tak samo jak orzechy włoskie. Często podczas uprawy w niektórych orzechach zagnieżdża się szkodnik, nawet jak posadziłem swoje sadzonki w kilku skupiskach w dalekich odległościach.
Leszczyna turecka - Corylus colurna – drzewo spokrewnione z leszczyną pospolitą. Jej orzechy mają twardą łupinę (trzeba użyć młotka), jądro jest małe. Jest czasem sadzona w parkach, kiedyś sobie zebrałem. Moją uwagę zwróciło to, że owoce nie są atakowane przez szkodniki. Warto dodać, że zachodnie szkółki oferują już krzyżówki leszczyny tureckiej z pospolitą. Ich owoce mają lepsze walory użytkowe.
Kasztany – Castanea – nie mylić z często sadzonymi u nas drzewami kasztanowca np. K. zwyczajny. Kasztany wywodzą się z cieplejszych rejonów. Ja mam, od niedawna na razie 4 różne kasztany: szlachetna szczepiona odmiana kasztana jadalnego, siewka kasztana jadalnego oraz 2 różne siewki kasztana mieszańcowego. Myślę, że najlepsze do naszego kraju będą kasztany mieszańcowe. Są to krzyżówki często kasztana chińskiego z jadalnym. Rzadziej z Kasztanem niskim i innymi. Obecnie w wielu państwach ośrodki naukowe prowadzą badania nad nowymi odmianami, także w takich krajach jak Szwecja, Kanada gdzie klimat jest mało sprzyjający. Co do przechowywania kasztanów to tu lepiej zmielić na mąkę i taka sucha mąka może w zamkniętym pojemniku leżeć rok. Jest też sporo przepisów na potrawy z jego owoców. Ja żadnych problemów w uprawie z moimi drzewkami nie mam, a młode trzeba zimą okryć.
Dęby o jadalnych żołędziach - Quercus – jest trochę takich gatunków. Do uprawy w Polsce najlepiej nadadzą się te co rosną w Ameryce północnej. Ja mam na razie 3 gatunki: Q. alba, Q. bicolor, Q. macrocarpa. Posadziłem je głownie jako rośliny ozdobne – przykładowo jesienne wybarwienie liści Q.alba – wrażenia bezcenne. W przypadku dębów nie ma 100% pewności, że żołędzie będą nadawały się do zjedzenia (będą miały niską zawartość garbników decydujących o gorzkim smaku). Oczywiście są sposoby pozbycia się goryczki z nasion, ale skóra nie warta za wyprawkę. Dęby łatwo się krzyżują między sobą i rozmnożenie z nasion w kolejnym pokoleniu nie daje gwarancji, że nasiona będą przydatne do spożycia, bez obróbki. Nawet jak nasze szkółki sprowadzają nasiona z rejonu występowania to i tak nie mamy 100% pewności (mogły zostać zapylone pyłkiem gatunku niejadalnego). Czasem u niektórych gatunków na gorzki smak wpływ ma klimat. Zniechęcać może też to, że plon wydadzą po 20 latach lub później. Decydując się na te gatunki trzeba zdawać sobie sprawę z osiąganych rozmiarów drzew. Jako ciekawostkę dodam, że w USA wyhodowano już trochę szlachetnych odmian jadalnych (zajmują się tym od dawna, ale na niewielką skalę). Głównie to krzyżówki gatunków jadalnych i selekcja. One potrafią owocować szybciej, średnio po 8-15 latach. W USA coraz częściej szczepi się te szlachetne odmiany - taki sposób rozmnażania daje 100% szans na powtórzenie cech. Żołędzie można spożywać: surowe, gotowane lub mielić na mąkę. Tu przykład odmian szlachetnych:
https://oikostreecrops.com/products/oak ... y-bur-oak/
https://morsenursery.com/product-catego ... ybrid-oak/
Nie wiadomo kiedy doczekamy się tych cennych odmian szczepionych w Europie. Pewnie są chronione prawem autorskim – odmiany licencjonowane.
Sosny – jest sporo gatunków, których nasiona da się zjeść. Znanym przykładem jest Pinia, ale u nas za zimno by dobrze rosła. Ja mam obecnie trzy gatunki: Sosna syberyjska - Pinus sibirica, Sosna koreańska - Pinus koraiensis i Sosna giętka - Pinus flexilis. Sosna syberyjska spokrewniona jest z naszą krajową limbą. Nazywana czasem cedr syberyjski (nazwa trochę niepoprawna, bo cedry to zupełnie inne drzewa). Rośnie na obszarze azjatyckiej części Rosji i Mongolii. W tamtych rejonach jej nasiona są zbierane i sprzedawane.
https://youtu.be/M-QXC7SomqA Podobnie u sosny koreańskiej, też nasiona od tysiącleci zbierane przez mieszkańców terenów na, których ona rośnie, są miejscowym przysmakiem. Tłoczy się często z jej nasion olej. Ma trochę większe nasiona. Sosny te w warunkach naturalnego występowania zaczynają obradzać w nasiona ok. po 25-30 roku. W innym klimacie owocowanie może się opóźnić. U mnie rosną w pobliżu sadzawki (nie w bezpośrednim sąsiedztwie, ale parę metrów oddalone, latem i tak poziom wód się mocno obniża). Lubią glebę wilgotną, ale też dobrze zdrenowaną Sosna koreańska jest bardziej wrażliwa na suszę niż syberyjska, tu ziemia nie może przesychać. U mnie bliskość sadzawki stwarza dobry mikroklimat. Rosną wśród niewielkiego skupiska brzóz i osik, które zawsze można wyciąć. To rozwiązanie zapewnia im cieniowanie latem. Jak będą starsze to trzeba zapewnić im więcej słońca, jednak całkowite nasłonecznienie to chyba dla nich nie jest dobre rozwiązanie (chyba, że dobrze wyściółkuje się glebę). Co do sosny giętkiej, to drzewko bezproblemowe, z suszą lepiej radzi sobie niż dwie pozostałe. Od dawnych lat była pokarmem dla plemion indiańskich.
Sosny, które wymieniłem mają walory ozdobne (długie igły o ciekawej barwie) i też się tym kierowałem. Nie wiem czy w naszym klimacie wydadzą nasiona.
Podsumowując z wymienionych roślin, warto rozważyć posadzenie orzechów włoskich, szarych i ajlantolistnych, leszczyny, oraz kasztanów. W przyszłości dostępność odmian kasztanów na pewno się poprawi.
Ja zawarłem w mojej wypowiedzi tylko bardzo podstawowe informację, a i tak wyszło sporo tekstu. Myślę, że jak ktoś się zainteresuje, to będzie w stanie poszerzyć swą wiedzę, do czego zachęcam.
Wszystkie opisane przeze mnie gatunki mają również potencjał ozdobny, leczniczy i użytkowy.